Maciej Marcisz „Książka o przyjaźni” – recenzja
Czyż tytuł tej książki nie jest intrygujący? Mnie zaciekawił od razu, tak jak i nietypowa jak na współczesne standardy okładka. Natomiast jeśli chodzi o zawartość, to przyznaję, że wciągnęła mnie od pierwszych zdań. Na kilkanaście stron przed końcem, błagałam w myślach autora, żeby nie zepsuł całości jakimś banalnym zakończeniem. Moje prośby zostały wysłuchane. „Książka o przyjaźni” zdecydowanie ląduje w mojej prywatnej topce najlepszych książek tego roku, a ja już zaczynam polowanie na poprzednią książkę Macieja Marcisza, bo jego styl i sposób pisania o relacjach międzyludzkich, trafia do mnie w stu procentach i wywołuje to dziwne uczucie, właściwe jedynie nielicznym autorom, że podczas lektury masz wrażenie, iż momentami ktoś siedział w Twojej głowie i wyciągał z niej najbardziej skryte, czasem nawet nie do końca uświadomione myśli.
Nietypowy trójkąt
Maciej Marcisz w „Książce o przyjaźni” przedstawia dość nietypową relację – przyjaźń pomiędzy dwiema dziewczynami i chłopakiem. Przyjaźń ta, zapoczątkowana w licealnych czasach, przetrwała (choć w nieco zmienionej formie) studia i zostaje poddana próbie, gdy bohaterowie są tuż po trzydziestce. Dorota, Kasia i Michał, czyli główni bohaterowie tej powieści różnią się pod wieloma względami. Poznając początki ich relacji, można się zastanawiać, co tak naprawdę ich połączyło, co sprawiło, że zrodziło się między nimi to, coraz rzadziej spotykane w realnym życiu uczucie, jakim jest przyjaźń. Ale zaraz też pojawia się refleksja – czy swoich szkolnych przyjaciół wybraliśmy sami? Czy może po prostu pojawili się na naszej drodze i tak już zostali, w jakiś niewytłumaczalny sposób zdobywając szczególne miejsce w naszej głowie i sercu? Czy ja już pisałam, że „Książka o przyjaźni” wprowadza czytelnika w refleksyjny nastrój? Moim zdaniem to idealna lektura na koniec roku, jako takie podsumowanie, może trochę rachunek sumienia, albo po prostu powrót myślami do czasów dawno minionych i przyjrzenie się sobie i swoim relacjom z tamtych lat.
Zmiany, zmiany…
Być może ze względu na fakt, że należę do tej samej grupy wiekowej, co bohaterowie „Książki o przyjaźni”, ta powieść tak mocno do mnie trafiła. Choć przyznam też, że zaskoczył mnie sposób komunikowania się Doroty, Kaśki i Michała w licealnych czasach, bo sama dobrze pamiętam, że za moich czasów masowo wysyłało się SMSy do przyjaciół, w książce zaś bohaterowie piszą do siebie listy. Być może autor chciał tym samym pokazać jak wielka zmiana zaszła na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat i w młodych ludziach i w sposobie ich komunikacji. Kiedyś głębokie egzystencjalne dyskusje, dziś powierzchowne small talki o niczym. Samo pojęcie młodości też jest w książce interesująco interpretowane, nawet dla takich pobocznych wątków, wplecionych gdzieś między wersami, warto po tę książkę sięgnąć, nawet jeśli beletrystyka nie jest gatunkiem bliskim Waszemu sercu.
Każdy znajdzie tu siebie?
Mam wrażenie, że „Książka o przyjaźni” tak naprawdę opowiada o czymś więcej, niż tylko o uczuciu zawartym w tytule powieści. To też studium społecznych przemian, rozczarowań rzeczywistością, która nierzadko daleka jest od tego, o czym marzyliśmy u progu dorosłości, opowieść o poszukiwaniu siebie i trudnościach z dopasowaniem tego, jacy naprawdę jesteśmy lub chcemy być, do ram narzucanych przez społeczeństwo. To gorzka prawda o tym, że niektórzy decydują się na bylejakość, żeby tylko nie wyróżniać się z tłumu, wpasować w ogólnie przyjęte wzorce. Mnogość wątków poruszanych w swojej powieści przez Macieja Marcisza nie wywołuje jednak wrażenia chaosu, a układa się w obraz współczesnych 30-latków, rozczarowanych sobą, niepogodzonych z rzeczywistością, w której przyszło im żyć, uzależnionych od mediów społecznościowych i dodatkowo uwikłanych w toksyczne relacje rodzinne.
O czym jest ta książka?
Powieść Macieja Marcisza to moim zdaniem nie tylko utwór literacki poświęcony tytułowej przyjaźni. To coś znacznie więcej. Książka ta traktuje o dojrzewaniu, przemianach, jakie zachodzą w ludziach wraz z upływem czasu, o zmianie życiowych priorytetów. Jest też o tym, że czasem pozorny koniec okazuje się wcale nie być końcem, zaś wieloletnia relacja potrafi rozmyć się z dnia na dzień bez wyraźnego powodu. Myślę, że autor „Książki o przyjaźni” dotknął w swoim tekście na tyle uniwersalnych tematów, że wielu spośród współczesnych trzydziestolatków odnajdzie tam cząstkę siebie, a już na pewno w trakcie lektury wróci wspomnieniami do swoich nastoletnich czasów.
Moja ocena 7.5/10