-
Aleksandra Seliga „Gołoborze. Matka”
Bardzo nie lubię, kiedy moje oczekiwania wobec kolejnego tomu ulubionej serii rozmijają się z rzeczywistością. W przypadku drugiej części sagi "Gołoborze" tak się niestety stało. Ale myślę, że to nie tylko kwestia oczekiwań. Tej książce zdecydowanie brakuje tego klimatu, który wciągał bez reszty w pierwszej części.
-
Joanna Łańcucka „Stara Słaboniowa i spiekładuchy”
Chyba nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że "Stara Słaboniowa i spiekładuchy" jest najlepszą powieścią z motywami słowiańskimi, jaką do tej pory czytałam. Ma wszystko to, co dobra książka mieć powinna - wyrazistą, a zarazem tajemniczą główną bohaterkę i niesamowity klimat, który wciąga od pierwszych zdań.
-
„Słowiańskie rośliny czarowne” – recenzja
Zapewniały powodzenie w miłości, potrafiły leczyć, ale też sprowadzać choroby, chroniły, wspierały i odstraszały złe moce - rośliny czarowne. To im kolejne przepięknie wydane opracowanie poświęciła Joanna Laprus, autorka ubiegłorocznego bestselleru "Słowiańskie boginie ziół". Dla wielbicieli roślinnego świata i słowiańskich motywów to pozycja obowiązkowa.
-
K.B. Miszczuk „Gniewa” – recenzja
Czasami jak się bardzo na coś czeka, to wraz z upływem czasu rosną też nasze wymagania. To była najbardziej wyczekiwana przeze mnie książkowa premiera w tym roku. I ja wiem, że to powieść rozrywkowa, ale jak na mój gust za dużo tu było tej rozrywki, a za mało fabuły...