wilczomlecz bialounerwiony
Parapet

Wilczomlecz białounerwiony – roślina nie dla każdego

Wilczomlecz białounerwiony zaliczany jest do sukulentów, o czym oczywiście nie miałam bladego pojęcia, kiedy jakieś 4 lata temu moja siostra przyniosła mi malutkie sadzonki tej roślinki. Ona też nic nie wiedziała o tej roślinie, poza tym, że rosła w jej ówczesnym miejscu pracy, przybrała już rozmiar małego drzewka i od czasu do czasu strzelała nasionkami na wszystkie strony. Byłam bardzo zaskoczona w jak szybkim tempie wilczomlecz białounerwiony (o tym, że się tak nazywa notabene dowiedziałam się dopiero w ubiegłym roku) rośnie, ale nie miałam bladego pojęcia o jego wymaganiach jeśli chodzi o podlewanie czy stanowisko. Dwie doniczki z sadzonkami wilczomleczy postawiłam na południowym oknie, podlewałam jak mi się przypomniało, a one rosły w niesamowitym tempie, zimą zrzucały większość liści i dość często strzelały nasionkami po całej sypialni, co niezwykle mnie irytowało, zwłaszcza w nocy, kiedy zasypiając słyszałam toczące się po podłodze kulki.

Ostrożnie z wilczomleczem!

Że ta roślina może być niebezpieczna pierwszy raz pomyślałam sobie, kiedy obrywając podeschnięte liście, przez przypadek zerwałam też jeden zupełnie zdrowy. W jego miejscu szybko pojawiło się charakterystyczne dla trujących roślin mleczko. Dopiero w ubiegłym roku, kiedy trochę poszperałam w internecie w poszukiwaniu informacji na temat tej do niedawna anonimowej rośliny, nazywanej w rodzinnym gronie „ten śmieszny kwiatek z urzędu”, dowiedziałam się, że z wilczomleczem białounerwionym trzeba naprawdę uważać. Na jednej z grup jakaś dziewczyna pisała, że jej wilczomlecz stał w pobliżu kociej miski i kiedy jej czworonożny przyjaciel nagle się rozchorował, szybko połączyła fakty. Okazało się, że kot musiał zjeść nasionko wilczomlecza, które wpadło do jego miski i w wyniku tego otarł się o śmierć. Na szczęście szybka interwencja właścicielki uratowała zwierzaka. Dlatego kiedy jeden z dwóch wilczomleczy, które zapoczątkowały moją nieplanowaną plantację tej rośliny (o tym za chwilę) tej zimy uparcie strzelał mi nasionami po całym salonie (z sypialni już dawno się go pozbyłam), zirytowana wyniosłam go na balkon. A pech chciał, że akurat w nocy zdarzył się przymrozek i… tak oto zwolniło mi się odrobinę miejsca na parapecie.

sadzonka wilczomlecza
Wiloczomlecz białounerwiony wszędzie się rozsiewa

Hodowla wilczomleczy białounerwionych

Nigdy żadna roślina nie rosła u mnie tak wspaniale jak rzeczone wilczomlecze. Jeśli tylko ich nasionka trafiły na odrobinę ziemi, czy to w rodzimej doniczce, czy w sąsiedniej, natychmiast ochoczo kiełkowały i tak w niedługim czasie stałam się posiadaczką kilkunastu okazów na różnym etapie wzrostu. Część sprzedałam, część rozdałam, a część po prostu wyrwałam i wyrzuciłam, no bo już bez przesady – po co mi pięć takich samych kwiatków? Aktualnie zostałam z jednym dużym wilczomleczem, który możecie podziwiać na zamieszczonych tu zdjęciach, a pół metra od niego w doniczce z sansewierią wyrósł niedawno kolejny mały wilczomlecz białounerwiony, więc jeśli ktoś reflektuje, to oddam za jeden uśmiech (albo jeszcze lepiej – wymienię za jakąś inną sadzonkę). Rośnie toto jak szalone, wymagań wielkich nie ma, choć lubi jasne stanowiska. Można go podlewać nawet raz na dwa tygodnie (choć zdecydowanie woli nieco częściej) i nawet jak zrzuci większość liści, to na wiosnę wyrastają nowe. Wygląda oryginalnie i chyba tylko z tego względu jeszcze się go nie pozbyłam, bo świadomość, że to trująca i niebezpieczna roślina sprawia, że nie zalicza się on do moich ulubieńców, choć mam do niego duży sentyment, bo to jedna z niewielu roślin, które mam od czasów, kiedy byłam jeszcze kompletną roślinną ignorantką.

Dla kogo wilczomlecz białounerwiony?

Jeśli nie macie małych dzieci, zwierząt, za to posiadacie ogromną cierpliwość do zbierania porozrzucanych po pokoju nasionek, to będzie to roślina idealna dla was. Ma naprawdę małe wymagania. U mnie cudownie rośnie w ziemi uniwersalnej, a o podlewaniu zazwyczaj przypominam sobie, kiedy widzę, że roślina ma oklapnięte liście. Kwitnie, mam wrażenie non-stop maleńkimi, niepozornymi białymi kwiatkami, które wyrastają w górnej części łodygi. 

wilczomlecz kwiaty
Tak wyglądają kwiaty wilczomlecza, które następnie zamieniają się w strzelające nasionka

Jeśli chodzi o przesadzanie, to w przypadku wilczomlecza białounerwionego także nie jest ono kłopotliwe, bo roślina rozrasta się raczej w górę, niż na boki, więc nie trzeba jej zbyt często przesadzać. Ale jeśli już to robicie, albo kiedy chcecie przenieść do innej doniczki sadzonkę, która wyrosła obok rośliny macierzystej, pamiętajcie o założeniu rękawiczek. Biały sok, przypominający swoim wyglądem mleko, który wydobywa się z wilczomlecza przy uszkodzeniu jego liści, łodygi  lub korzeni działa silnie drażniąco na skórę. Spożycie jakiejkolwiek części wilczomlecza białounerwionego może mieć tragiczne w skutkach konsekwencje, więc jeszcze raz ostrzegam, że nie jest to roślina dla osób posiadających zwierzęta domowe, a zwłaszcza koty.

Tak wygląda uschnięty kwiatostan i nasiona wilczomlecza białounerwionego. Moneta oczywiście dla skali.
4.5 6 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

11 komentarzy
Starsze
Nowsze Most Voted
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
Grzegorz

Piękny kwiat, naprawdę. Również posiadam w swojej kolekcji;)

Marysia

Czy masz moze zdjecia nasionek strzelających? Bo osobiście mam dwa „drzewka” i jestem troche przerazona tym ze jest trujacy…

anna

mam duży okaz zaczal zrzucać liscie które żółkną proszę o rade

Daniel

To mój

received_654223908893670.jpeg
Marlena

Ja mam takiego wilczomlecza ale u mnie nie kwitnie a ma już około 50cm ☹️🙄🤭

Beata

A to dobre, mam takiego samego w identycznej doniczce, ale nie zrzuca liści i nie „strzela nasionkami” przynajmniej nie zauważyłam.

Gosia Terczek

Jakoś do tej pory nie natrafiłam na wilczomlecz białounerwiony, ale muszę przyznać, że wygląda naprawdę fascynująco! Poza tym skoro rośnie tak szybko, to będę musiała postarać się o nasionka tego cudeńka 😉 Myślę, że ta roślinka będzie idealnie pasowała do mojego mieszkania. Choć nie spodziewałam się, że może być aż tak trująca. Także postaram się bardzo na nią uważać, choć na szczęście kotów nie posiadam, także nie będę musiała się martwić o to. No a sama wiadomo, raczej nie skuszę się na te nasionka 😉 Dziękuję za artykuł!

11
0
Skomentujx