„Sezonowe alaantkowe BLW” – recenzja
Jeszcze pięć lat temu nie miałam pojęcia czym jest BLW. Dopiero kiedy zostałam mamą, a czas rozszerzania diety mojego maluszka powoli się przybliżał, zaczęłam zgłębiać ten temat. I tak trafiłam na książki Joanny Anger i Anny Piszczek, autorek popularnego bloga Alaantkowe BLW. I z ręką na sercu mogę powiedzieć, że były to najlepsze publikacje dotyczące rozszerzania diety niemowląt, jakie wpadły w moje ręce. A co najważniejsze zawarte w tych książkach przepisy są tak przemyślane i skomponowane, że przygotowane według nich potrawy smakują zarówno dorosłym, jak i dzieciakom. Dlatego najnowsza książka z serii musiała znaleźć się w moich zbiorach i po raz kolejny zostałam zasypana mnóstwem kulinarnych inspiracji. Bo blogi blogami, internet internetem, ale ja tam zawsze wolę mieć książkę pod ręką.
Niech żyje sezonowość!
„Sezonowe alaantkowe BLW” zawiera 100 przepisów, podzielonych na pory roku. Autorki szczególny nacisk położyły na wykorzystanie w proponowanych przez siebie potrawach sezonowych produktów. Książkę tę mam w domu od niecałych dwóch tygodni, a już zdążyłam z powodzeniem przetestować kilka przepisów, które z pewnością zagoszczą na stałe w naszym menu. „Sezonowe alaantkowe BLW” jest dla mnie ratunkiem na kulinarną rutynę, która wkradła się od jakiegoś czasu i mocno rozpanoszyła w mojej kuchni. Autorki pokazują jak w prosty sposób przemycić nie zawsze przez dzieci lubiane, a pełne wartości odżywczych produkty, i jak nadać naszym potrawom więcej sezonowych kolorów. Muszę przyznać, że np. przepis na fioletowe naleśniki skradł moje serce. Taki niby prosty, niepozorny dodatek do zwykłych naleśników, a efekt jest oszałamiający. Serniczki z malinami, muffinki z borówkami, zupa krem z bobu czy paprykowe gofry – wszystko łatwe w przygotowaniu, składniki tych potraw są ogólnodostępne, a smak tych dań docenią zarówno dorośli, jak mali smakosze.
Zdrowo i kolorowo
Interesującym dodatkiem do przepisów są zawarte we wstępie informacje na temat komponowania posiłków, przechowywania warzyw i owoców oraz ich mrożenia. Praktycznym rozwiązaniem okazało się także (podobnie jak w poprzednich częściach) oznaczenie poszczególnych przepisów tagami, informującymi o tym, że dana potrawa jest np. bezglutenowa, nie zawiera nabiału, czy też nadaje się na śniadanie, kolację, bądź do zapakowania na wynos. Książka opatrzona jest pięknymi, kolorowymi fotografiami i jedynym minusem jest dla mnie fakt, że nie każdy przepis zawiera zdjęcie potrawy, bo wiadomo, że jemy też oczami i czasem całkiem fajne przepisy mogą zostać niesłusznie pominięte z braku przyciągającej wzrok fotografii. I to właściwie jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, bo kto choć raz sięgnął po którąkolwiek z części alaantkowych przepisów, ten wie, że są to naprawdę dopracowane i wartościowe publikacje, które inspirują do kuchennych eksperymentów.
Nie tylko dla dzieci
Metoda BLW (polskie tłumaczenie – bobas lubi wybór) to świetny sposób na to, by dziecko samodzielnie poznawało zarówno smak, jak i strukturę poszczególnych pokarmów. Decydując się na wybór tej metody, pozwalamy dziecku smakować jedzenie wszystkimi zmysłami. I choć niejednokrotnie wymaga to solidnego sprzątania kuchni po każdym posiłku, to zaręczam, że warto pozwolić dziecku na tę jedzeniową samodzielność. A przepisy zawarte w „Sezonowym alaantkowym BLW” nadają się dla dzieciaków praktycznie od początku rozszerzania diety. Od zawsze wyznawałam zasadę, że przygotowuję jeden posiłek dla wszystkich, nie ma u mnie opcji gotowania dla każdego z osobna. A dzięki książkom Joanny Anger i Anny Piszczek jest mi o wiele łatwiej trzymać się tej zasady. Korzystam na tym ja – nie spędzając w kuchni długich godzin i korzysta cała moja rodzina – jedząc zdrowo, kolorowo i smacznie. Jestem przekonana, że ta książka przypadnie do gustu nawet tym, którzy dzieci nie posiadają, a którzy po prostu chcą jeść sezonowo i różnorodnie.
Moja ocena 9/10