Podsumowanie 2021 roku
To nie był łatwy rok. Choć za wszelką cenę starałam się robić dobrą minę do złej gry, były momenty, że miałam ochotę wyjechać i nie wracać. Ale powoli uczyłam się (i ciągle się uczę) panować nad emocjami, ustalać hierarchię ważności spraw codziennych i przede wszystkim dbać o swój własny dobrostan, bo niejednokrotnie przekonałam się, jak dużo prawdy jest w powiedzeniu, że z pustego i Salomon nie naleje. Myślę, że na obecnym etapie idzie mi już zupełnie nieźle, jednakże wciąż klnę w myślach na tych, którzy głoszą wszem i wobec, że wszystko jest kwestią organizacji. Ja twierdzę, że to bardziej kwestia ustalenia priorytetów i umiejętności rezygnacji z pewnych rzeczy kosztem innych. Nie da się być wszędzie i we wszystkim na 100%. Gdzieś będziemy działać na 20%, gdzieś na 50%, a coś musimy czasowo odpuścić, bo zwyczajnie braknie nam doby.
Nauczyłam się odpuszczać
Okna myję, kiedy wkurza mnie, że są brudne, a nie dlatego, że zbliżają się święta. Jeśli czynność tę wykonuję raz lub dwa w roku, wcale nie oznacza to, że jestem leniwa. Po prostu zaczęłam w tej kwestii działać racjonalnie. Jeśli wieczorem widzę stertę naczyń w zlewie i nierozpakowaną zmywarkę, to (choć bardzo nie lubię, gdy rano w kuchni wita mnie zlew pełen brudnych kubków), szybko robię sobie herbatkę i wychodzę na paluszkach z kuchni, bo bardziej od czystych talerzy cenię sobie spokojny wieczór z książką i dobrą herbatą. A że książki kocham miłością wielką, czytam, kiedy tylko mogę i dzięki temu rok 2021 kończę z czterdziestoma ośmioma przeczytanymi książkami na koncie (oczywiście nie wliczam w to wszelkich Kici Koci, Puciów, Franklinów, Samochodzików Franków, Reksiów itd). Do tego dwa odsłuchane audiobooki i trzy rozpoczęte książki. Zdecydowanie więcej niż statystyczny Polak, a w nadchodzącym roku nie zamierzam zwalniać czytelniczego tempa.
Najlepsze książki 2021 roku- mój subiektywny ranking
Nie wszystkie z wymienionych tu książek zostały wydane w 2021, ale who cares. To ranking najlepszych przeczytanych przeze mnie książek, nie najlepszych wydanych w mijającym roku publikacji.
- Sebastian Kulis Ogród na cztery pory roku – poradnikowe mistrzostwo świata. Wracam i będę wracać do tej książki.
- Joanna Laprus Słowiańskie boginie ziół – najpiękniej wydana książka tego roku, z mnóstwem ciekawostek i praktycznej wiedzy.
- Wojciech Chmielarz Zombie – wśród wszystkich tegorocznych przeczytanych przeze mnie powieści absolutny numer jeden. Szkoda, że ostatnie książki tego autora są już utrzymane w nieco innym klimacie. „Dług honorowy” co prawda był całkiem niezły, ale „Zombie” go zdetronizował.
- Patrycja Machałek Siła ziół – utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto wejść na zielarską ścieżkę.
- Dobromiła Agiles Słowiańska wiedźma – dla słowiańskich fanatyków pozycja obowiązkowa
- Agnieszka Maciąg Dobrostan – kiedy mam gorszy czas, wracam do książek Agnieszki Maciąg i ładuję się dobrą energią, którą są przepełnione.
- Zośka Papużanka Kąkol – niby czytałam ją dobrych kilka miesięcy temu, a nadal o niej pamiętam.
- Wojtek Miłoszewski „Kastor”. Czytałam tę książkę tuż przed Świętami, recenzji nie planuję zamieszczać. Nie jest to literatura wysokich lotów, ale ze wszystkimi niedociągnięciami, z irytującym wątkiem miłosnym i niezrozumiałym zachowaniem głównego bohatera pod koniec książki, trzeba przyznać, że ta powieść ma klimat, który totalnie wciąga. A przecież o to właśnie chodzi w czytaniu – żeby oderwać się od codziennych spraw i przenieść w wykreowany przez autora świat.
- Paweł Radziszewski Pomiędzy – jedna z ciekawszych książek wydanych w tym roku, którą miałam okazję przeczytać.
- Maciej Marcisz Książka o przyjaźni – zamyka to zestawienie, ale fakt, że znalazła się w tym gronie, mimo tylu zacnych konkurentów, niech zaświadczy o tym, że warto po nią sięgnąć.
Nie czekam na idealny moment
Wróćmy jednak do porzuconego na chwilę tematu organizacji codzienności. W czasach sprzed dzieci, które wydają mi się epoką wręcz nierealną, zdarzało mi się działać systemem studenckim, takim, wiecie, że zaczynam coś od pełnej godziny, bo jak jest 16:25 to już poczekam do tej 17:00. Z rozpoczęciem wielu spraw czekałam na idealny moment, który nigdy nie nadchodził, bo zawsze było COŚ. Teraz radykalnie zmieniłam myślenie. Trening robię, kiedy widzę, że są w miarę sprzyjające warunki. Gdybym chciała czekać na ciszę, spokój i samotność, mogłabym się w ogóle nie doczekać. Podobnie rzecz ma się z innymi kwestiami. I choć czasem nawet zwykłe odpisanie na maila staje się wyzwaniem, wiem, że to przejściowe, że minie, że będzie lepiej. Ostatnio, żeby mieć jakiekolwiek poczucie czasu dla siebie mocno zarywam nocki. Robię sznurkowe bransoletki, albo czytam do późnej nocy. Mam świadomość, że dla mojego organizmu nie jest to nic dobrego, zwłaszcza, że noc nie daje wytchnienia, ale dla mojej głowy to całkowicie bezcenny czas.
Co z tymi roślinami?
Zdaję sobie sprawę, że w ostatnim roku mało tu było roślinnych wpisów. Nie oznacza to jednak, że moja roślinna pasja odeszła w niepamięć. Przeciwnie – nadal mam świra na punkcie roślinek, ale podchodzę do tematu z dużo większym rozsądkiem niż w tej pierwszej „szalonej” fazie. Teraz skupiam się na jakości, nie ilości. W tym roku kupiłam zaledwie siedem roślin, cztery zaś dostałam. Dwóch z tego zestawienia już nie ma ze mną. Wnioski wyciągnięte. Wszystko jest po coś. W porównaniu do tego, co działo się w poprzednich latach, widać wyraźną tendencję zniżkową w nabywaniu nowych zielonych okazów. To zupełnie jak z zakochaniem – minął ten pierwszy szał i zrobiło się trochę miejsca na rozsądek. Po co mi 150 nijakich i zabiedzonych roślin? Wolę mieć te 50 czy 60 roślinek, które pięknie i zdrowo rosną, a ja jestem w stanie im zapewnić najlepsze warunki do życia. Moja roślinna wishlista mocno się skurczyła i właściwie poza trzema gatunkami nie mam jakichś specjalnych roślinnych chciejstw. Zima też nie jest dobrym czasem na kupowanie nowych zielonych poprawiaczy nastroju, lepiej skupić się na tych, które już mamy, by szczęśliwie dotrwały do wiosny.
Aktywny rok
Rok 2021 był najbardziej aktywnym czasem w całym moim dotychczasowym życiu. Średnia liczba kroków wyniosła 11 391. W okresie od lipca do grudnia niemal codziennie udawało mi się wdrażać w życie jakąś aktywność. Czasem były to 15-minutowe sesje jogi, czasem wyczerpujące 40-minutowe treningi, ale jestem dumna z tego, że na palcach jednej ręki mogę policzyć dni w ostatnim półroczu, w których nie było żadnej aktywności, żadnego treningu, nawet krótkiej jogowej sesji. Miałam też kilka biegowych zrywów, a nawet wystartowałam w biegowych zawodach. Mój smartwatch, jak się okazało mocno oszukuje, jeśli chodzi o długość pokonanej trasy i jest to oszukiwanie in minus (zazwyczaj wygląda to tak, że ja na zegarku mam 0,7 km, podczas gdy realnie zostawiłam za sobą już kilometr trasy), ale mimo to jak podliczyłam, w minionym roku przebiegłam ponad 90 kilometrów, co w porównaniu z rokiem ubiegłym uważam za niebywały sukces. Biorąc poprawkę na pomyłki mojego zegarka mogło to być nawet ponad 120 kilometrów. Nieźle!
Głowa najważniejsza
W mijającym roku zrobiłam ogromny postęp, jeśli chodzi o ułożenie sobie w głowie pewnych kwestii, przepracowanie trudnych tematów. W dużej mierze ten porządek w głowie zawdzięczam książkom, które są dla mnie niesamowitą inspiracją i niewyczerpanym źródłem wiedzy na najróżniejsze tematy. Jestem ogromnie wdzięczna, że dzięki licznym współpracom, mogłam czytać to, co mnie interesuje i pisać zupełnie szczere recenzje przeczytanych przeze mnie książek. A co najważniejsze odkryłam w sobie niegasnący głód wiedzy. To nie te czasy, kiedy chodziłam do szkoły i musiałam się czegoś nauczyć. Teraz chcę poszerzać moją wiedzę na tematy, które mnie pasjonują i cieszę się niezmiernie, że z roku na rok tych interesujących mnie zagadnień jest coraz więcej. Przez myśl przeszło mi nawet rozpoczęcie studiów… Na naukę nigdy nie jest za późno!
Nie pamiętam tego, co złe
Choć tak jak wspomniałam 2021 rok nie należał do łatwych, to zdecydowanie wole skupić się na tym, co było w nim dobrego, to co złe puszczając w niepamięć. Wierzę, że pozytywnymi myślami przyciągamy dobro i tego dobra życzę sobie jak najwięcej w nadchodzącym nowym roku. Comiesięczne motywy, czyli takie mini-wyzwania, którymi się tutaj z Wami dzieliłam sprawiały mi niesamowita frajdę, a i odzew z Waszej strony na te proponowane przeze mnie tematy był niesamowity. To uskrzydla, sprawia, że chce się więcej, dlatego na 2022 też mam zaplanowanych trochę nowych zadań, do których mam nadzieję licznie dołączycie. Dziękuję za Waszą obecność tutaj, w prywatnych wiadomościach, mailach, za wszystkie lajki i każde dobre słowo. Niech 2022 rok będzie dla nas wszystkich dobrze wykorzystanym czasem. Niech zdrowie nas nie opuszcza, szczęście towarzyszy nam każdego dnia i nie zapominajmy o codziennej praktyce wdzięczności. Tego sobie i Wam życzę. Do siego roku!