Sebastian Kulis „Ogród na cztery pory roku” – recenzja
Jak pewnie doskonale wiecie, jestem roślinnym freakiem, ale póki co moje działania ograniczają się jedynie do roślin doniczkowych. Własny ogród wciąż pozostaje w sferze planów. Ale jak wiadomo dobry plan to połowa sukcesu, a po lekturze książki „Ogród na cztery pory roku” mam w głowie tyle pomysłów, że aż mnie nosi i najchętniej natychmiast zaczęłabym ich realizację. A pomyśleć, że gdyby nie internetowe algorytmy, być może wcale nie trafiłabym na tę książkę… Reklama książki Sebastiana Kulisa uparcie wyświetlała mi się w mediach społecznościowych, więc ostatecznie uznałam, że to znak i muszę ją przeczytać, zanim zacznę swoją przygodę z ogrodem. I cóż mogę rzec – polecam tę publikację każdemu. Jestem pewna, że nawet ogrodowi weterani znajdą w niej ogrodnicze triki, o których nie mieli pojęcia.
Co mnie urzekło w tej książce?
Przede wszystkim spodobał mi się jasny i czytelny (choć trochę nietypowy) podział na pory roku i zawarte w każdym rozdziale porady dotyczące uprawy warzyw, ziół i kwiatów, a także wskazówki odnośnie sezonowego odżywiania i oryginalne przepisy. Ta książka to złoto! Jestem nią absolutnie zachwycona i na pewno często będę do niej wracać. Nie znam zbyt wielu publikacji dotyczących ogrodu i uprawy warzyw, więc może nie mam wielkiego porównania, ale czytając „Ogród na cztery pory roku” miałam poczucie, że w tej książce jest wszystko, czego jako początkująca ogrodniczka mogę potrzebować. A nawet więcej…
Prosto, konkretnie i… z miłością
Nie wiedziałam, że Sebastian Kulis prowadzi swoją stronę, profil na Instagramie, właściwie nic mi nie mówiło to nazwisko. Miałam przesyt poradników i długo się zastanawiałam, czy na pewno chcę sięgać po kolejny. Tymczasem już od pierwszych stron „Ogrodu…” widać niesamowitą pasję, ekologiczne zacięcie i miłość do Natury, które autor tej książki ma w sobie i uwierzcie mi, że potrafi tym zarazić. Bez dorabiania niepotrzebnych ideologii potrafi zachęcić do przejścia na roślinną stronę mocy, szacunku do każdego, nawet najmniejszego robaczka, który jest ważną częścią wielkiego ekosystemu oraz życia zgodnie z ideą zero waste. Do tej pory stawiałam głównie na rośliny doniczkowe, teraz korci mnie eksperymentowanie z zieloną partyzantką i aż zacieram ręce na myśl, że Sebastian rozważa napisanie książki o uprawie pomidorów. Wszak pomidory kocham miłością absolutną, jednak z ich uprawą nie mam najlepszych doświadczeń…
W dobrym stylu
Urzekł mnie styl, w jakim napisana jest ta książka – bez zbędnego zadęcia, bez pustych frazesów. Jest prosto i konkretnie, ale z humorem. Czytając „Ogród…” miałam wrażenie, że słucham opowieści dobrego kumpla i to jest jedna z mocniejszych stron tej książki. Oczywiście zwracam też zawsze uwagę na techniczną stronę książki – okładkę, papier, fotografie. Tu wszystko jest dokładnie takie, jak być powinno – twarda oprawka, wysokiej jakości papier, piękne, klimatyczne zdjęcia. Widać, że ten tytuł dopracowany jest w każdym calu. Nie ma tu takiego chaosu i wrażenia, że wszystko było pisanie na kolanie, jak to często bywa w przypadku internetowych twórców. Jest przejrzyście, merytorycznie i… z jajem 😉
Wartości dodane
Mieliście tak kiedyś, że w trakcie czytania jakiejś książki, czuliście, iż pewne zdania wydają się żywcem wyjęte z Waszej głowy? Ja tak miałam właśnie czytając ten bestseller. Podobnie jak autor „Ogrodu…” uważam, że tuje są… tujowe, nie jarają mnie trawniczki skoszone jak od linijki i też jestem zwolenniczką tego, by jak najmniej ingerować w przyrodę. Takie leniwe ogrodnictwo przemawia do mnie o wiele bardziej, niż obserwowane w najbliższym sąsiedztwie ciągłe plewienie grządek, grabienie liści i przekopywanie ziemi. Bo jak przekonuje Sebastian od Roślinnych porad takie zabiegi wcale nie są niezbędne, a wręcz przeciwnie – mają niekorzystny wpływ na glebę i uprawiane na niej rośliny.
Po trzykroć polecam!
Komu polecam tę książkę? Każdemu! Jeśli interesuje Was temat uprawy roślin – znajdziecie tu mnóstwo przydatnych porad i trików, które pomogą cieszyć się jeszcze lepszymi plonami, jeść sezonowo przez cały rok i żyć w zgodzie z rytmem natury. Nie ważne, czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z roślinami, czy jesteście już doświadczonymi ogrodnikami – na pewno dzięki lekturze tego opracowania poszerzycie swoją wiedzę na temat dbania o ogród, bez względu na to, czy macie działkę, kawałek pola, czy donice na balkonie. A jeśli w ogóle nie interesuje Was temat roślin to… też warto sięgnąć po tę książki, choćby dla fajnych, trochę nietypowych przepisów i takiej ogólnej wiedzy, jaką autor przemyca gdzieś między wersami. Tak jak wspomniałam wcześniej – to książka wypełniona pasją i miłością do Natury i napisana w taki sposób, że trudno nie połknąć tego roślinnego bakcyla. I choćbym bardzo chciała, zupełnie nie mam się tutaj do czego przyczepić. Ta książka jest po prostu świetna. Bierzcie i czytajcie!