Motyw na czerwiec: produktywność
Oto nastał ten czas w roku, kiedy budzę się w okolicach 5 rano, czuję się w miarę wyspana i nawet kawa nie jest mi niezbędna, by wziąć rozbieg w nowy dzień (choć oczywiście duży kubek czarnego płynu jest nieodzownym elementem każdego śniadania). Jednak mnóstwo czynników składa się na to, że z tych moich chęci i czasu nie zawsze wynika coś produktywnego. Tygodniowe raporty, które podsuwa mi mój telefon są bezlitosne – w sieci spędzam średnio ponad 3 godziny dziennie. I choć wliczam w to robione od czasu do czasu kursy, to nadal mam poczucie, że zwyczajnie marnuję ten czas, siedząc z nosem w telefonie. Tymczasem tyle pomysłów czeka na realizację, tyle rzeczy mam do zrobienia, że chwilami nie wiem w co ręce włożyć. A tu brzdęk powiadomienie w telefonie. Tylko zerknę. I nagle mija 20 minut. A przecież w 20 minut można zrobić całkiem sporo.
Więcej działania, mniej planowania
Doskonale pamiętam, jak kilka lat temu boleśnie dotarła do mnie wartość tych kilku minut, kiedy w spokoju mogę coś zrobić, cokolwiek, co da mi poczucie, że nie marnuję czasu. Umiałam wtedy wykorzystać każdy kwadrans. A teraz jakoś przyzwyczaiłam się do tego, że zdarzają się dni, kiedy tego wolnego czasu mam trochę więcej, tymczasem mam wrażenie, że wcale nie idzie to w parze z produktywnością. Choć nadrzędną wartością jest dla mnie balans, to jednak mam poczucie, że teraz jest czas, kiedy powinnam trochę przykręcić śrubę i skupić się na działaniu. Takim konkretnym, widocznym, namacalnym, a najlepiej jeszcze takim przynoszącym jakieś szeroko pojęte korzyści. Pomysłów na to mam tyle, że nie nadążam z ich zapisywaniem, żeby tylko niczego nie zapomnieć, nie przeoczyć. Ale też nie o zapisywanie tutaj chodzi, tylko o realne działanie. Liczę, że pewne kwestie do zrobienia będą pojawiać się na bieżąco.
Żeby było widać efekt…
Choć wiem doskonale, że nie wszystko da się zaplanować i przewidzieć, a ścisłe trzymanie się planu, czasem niesie więcej frustracji niż pożytku, to tym razem bez planu się nie obejdzie. Nawarstwiło się tyle kwestii, że codziennie będzie kilka punkcików do odhaczenia. Wydaje mi się, że czerwiec to jakiś niezwykle energetyczny miesiąc. Może przez te najdłuższe dni w roku? Ale chęć działania dosłownie mnie roznosi. Oby mi to nie przeszło w kolejnych tygodniach. I w przeciwieństwie do kwietnia, gdzie stawiałam na kreatywność, która przede wszystkim kojarzy się z umysłowym procesem, teraz chcę się skupić na realnym działaniu, fizycznej pracy, takiej, którą da się zmierzyć, którą dostrzec można gołym okiem. Będzie zatem niezwykle satysfakcjonujące i noszące znamiona medytacji malowanie ścian, wyciszające i relaksujące przesadzanie roślin, będą cudownie uziemiające ogrodowe prace, zbiór ziół i jak najwięcej chwil z książkami, zamiast telefonu.
Energia początku lata
W maju udało mi się osiągnąć zaplanowany cel, choć momentami nie było łatwo. Czasem musiałam się nieźle nagimnastykować, żeby wyszarpać te pół godziny na zrobienie kilku kilometrów, czasem musiałam odpuścić, bo niektórych rzeczy nie sposób przeskoczyć. Ale ostatecznie zrobiłam to, przebiegłam 100 kilometrów i satysfakcja z wykonanego zadania jest ogromna. Mam nadzieję, że równie sprawnie pójdzie mi z czerwcowym planem. Przyłączysz się? Czujesz tę energię zbliżającego się lata? Zanim wszyscy się rozleniwimy upałem, wyjedziemy na urlopy i włączy nam się tryb „wakacje”, fajnie będzie wcześniej zrobić coś produktywnego, wszak zdecydowanie milej się odpoczywa z poczuciem dobrze wykonanej pracy.