Motyw na maj: bieganie
Tak jakoś mam, że maj zawsze jest dla mnie bardzo aktywnym miesiącem i chciałabym w tym roku również podtrzymać tę tradycję. Wymyśliłam sobie ten motyw już dawno i wtedy wydawało mi się, że maj będzie ku temu idealnym czasem, bo jeszcze zazwyczaj nie ma upałów, jest 31 dni, jakoś się to rozłoży, dam radę. Teraz już wiem, że z różnych względów odpadnie mi prawie tydzień maja, ale jestem upartym człowiekiem, jak sobie coś postanowię, to działam, dlatego nie zmieniam terminu. Nie mam żadnej gwarancji, że później będzie łatwiej, lepiej. Co ma być to będzie, dlatego ogłaszam maj miesiącem biegania. Ale to nie wszystko. Wymyśliłam sobie, że w maju przebiegnę 100 kilometrów. Zazwyczaj tyle, no trochę więcej, robiłam w rok. Czy mój plan się powiedzie? Nie mam pojęcia, ale będę robić, co w mojej mocy, żeby się udało. A publiczna deklaracja zawsze działa jako dodatkowy motywator.
Dystans na miarę
Czy 100 km to dużo? Na ten moment, dla mnie tak. Rzuciłam to hasło, a dopiero potem zaczęłam analizować… Że to ponad 3 km dziennie. Codziennie. Taki dystans robię bez problemu, ale nigdy nie biegałam codziennie przez miesiąc. A kiedy czas na jakąś regenerację? Więc trzeba by podkręcić tempo, robić więcej tych kilometrów. Jeśli, lekko licząc, zostanie mi 21 dni na bieganie, to będę musiała biegać prawie 5 km w każdym z tych dni. Teoretycznie wydaje się to do zrobienia, ale nie wszystko da się przewidzieć. A jeśli odpadnie jeszcze kilka dni? Nie wiem skąd we mnie tyle wątpliwości, ale wiem, że to będzie prawdziwe wyzwanie. I w sumie o to chodzi! Wchodzisz w to? Zaczniesz biegać w maju? Może to dla Ciebie całkiem nowa aktywność? To wyznacz sobie cel 10 km na miesiąc, albo 15. Albo codziennie 1 km, ale bez zatrzymywania się, bez przechodzenia do marszu. Niech to będzie nawet najwolniejszy trucht. Każdy kiedyś zaczynał, a moja miłość do biegania wcale nie przyszła od razu, o czym pisałam tutaj.
Duża doza niepewności
Podejmując się tego wyzwania, obawiam się dwóch rzeczy – nieprzewidzianych zdarzeń, na które nie mam wpływu, typu nagła choroba i problemów z aplikacją do mierzenia przebiegniętego dystansu. Do tej pory przeważnie korzystałam po prostu z mojego zegarka Mi Band 5, który niestety bardzo różnie liczy przebiegniętą trasę, najczęściej odejmując około 1/3 dystansu. Czyli np. biegnę 9 km, a opaska pokazuje, że zrobiłam ledwie 6. Testowałam już różne aplikacje i wydawało mi się, że wreszcie znalazłam taką, która poprawnie liczy przebiegnięte kilometry, ale ostatnio zupełnie gubiła sygnał i praktycznie wcale nie liczyła zrobionych przeze mnie kilometrów. Jedna z moich ulubionych tras ma dystans 6 km, a aplikacja pokazywała, że przebiegłam tylko 1,5 km. Tu więc upatruję największych niedogodności. Dlatego jeśli macie jakąś sprawdzoną aplikację biegową, to będę wdzięczna za polecenie. Póki co w kwestii pokonanego dystansu muszę ufać mojej opasce.
#setkawmaju
Chyba żadnym z podejmowanych tu wyzwań nie przejmowałam się tak jak tym biegowym. Tu naprawdę nie wszystko zależy ode mnie. Oprócz wymienionych wyżej obaw, pojawia się jeszcze kwestia pogody, ewentualnych kontuzji, czy po prostu samopoczucia. Kiedy 2 lata temu robiłam wyzwanie treningowe, zakładałam, że w dni, kiedy będę się czuć trochę gorzej, będę robić lżejsze treningi, stretching albo jogę. A biegać nie da się lżej. Można trochę wolniej, jakiś niewielki dystans, ale bieg to jednak, jak by nie patrzył, większy wysiłek. Wiem skąd się biorą moje obawy, dlatego chcę przede wszystkim sama sobie udowodnić, że to jednak w dużej mierze kwestia głowy i dam radę. Ale szczerze przyznaję, że na starcie wcale nie mam pewności, że ja tę setkę zrobię. Mimo wszystko startuję. Dla lepszej formy, dla udowodnienia sobie, że potrafię, dla przewietrzenia głowy i tego cudownego uczucia tuż po zakończonym biegu. Kto biega ze mną? Na Insta będę wrzucać relacje z hashtagiem #setkawmaju. Jeśli potrzebujesz motywacji – zapraszam na mój profil.
Jeśli masz ochotę dołączyć do mojego wyzwania, pobierz tę grafikę i zapisuj na niej pokonany przez Ciebie dystans. Powodzenia!