Motyw na maj: aktywność
Kiedy myślę o dopiero co zakończonym miesiącu mam wrażenie, że niewiele zrobiłam w nim tego, co znajdowało się na mojej liście planów. Ale jeśli głębiej się zastanowić, to wcale nie było tak źle. Zgodnie z motywem na kwiecień zasiałam… pomidory, które co prawda dopiero kiełkują, ale wychodzę z założenia, że jak będą miały się udać to i tak będą rosły. Zasiałam też pewne pomysły i zobaczmy co z nich wyrośnie. Zasadziłam kilkanaście drzewek, przesadziłam sporo kwiatków, a do mojej roślinnej kolekcji dołączył najpiękniejszy ziemniaczek, jakiego w życiu widziałam 🙂
Słowem – całkiem sporo było tego grzebania w ziemi i po raz kolejny potwierdziło się, że taki kontakt z naturą niesamowicie dobrze robi mojej głowie. Serdecznie polecam. W maju również nie zamierzam z tego rezygnować.
Aktywny maj
Mimo iż ta wiosna na razie jakaś niemrawa, po ostatniej pełni poczułam jakiś niesamowity przypływ energii. Nie wiem jak długo ten mój zapał potrwa, dlatego żeby maksymalnie go podtrzymać wymyśliłam, by motywem na maj była aktywność. I jak zawsze zachęcam was, byście dołączyli do tego wyzwania. Wiem, że niczego, serio niczego nie jestem w stanie przewidzieć i zaplanować, ale w miarę możliwości tym razem chciałabym was motywować do codziennej aktywności i chyba najlepszym miejscem do tego będzie Instagram. Zatem tam zapraszam po codzienną dawkę motywacji. W końcu musimy się przecież doczekać słonecznych dni, a wtedy aktywność na świeżym powietrzu staje się prawdziwą przyjemnością. Bo grunt to do niczego się nie zmuszać.
Idź w swoim tempie
Nie namawiam was do rzucenia się na dopiero co mające się otworzyć siłownie. Moim celem jest zachęcić was (i siebie przy okazji też) do regularnej, codziennej aktywności. Dla kogoś będzie to 10 tysięcy kroków, dla kogoś półgodzinny spacer, dla mnie akurat te dwie rzeczy to codzienność, więc chcę więcej. Mało regularny i mało przewidywalny tryb dnia nie sprzyja planowaniu treningu, dlatego chcę nauczyć się korzystać z każdej „wolniejszej” chwili. Jestem też realistką – godzinne treningi to nie dla mnie. Nie mam na nie ani czasu, ani ochoty. Ale chcę codziennie, regularnie, wyszarpać te minimum 15-20 minut, żeby trochę poćwiczyć. Mam plan wrócić też do bardziej regularnego biegania. Ale najważniejsza w tym wszystkim jest systematyczność i odnalezienie własnego, optymalnego tempa.
Jakich efektów oczekuję?
Nie zależy mi na gubieniu kilogramów, spalaniu tłuszczu, rzeźbieniu sylwetki. Chcę po prostu czuć się jeszcze lepiej sama ze sobą. Kocham ten potreningowy wyrzut endorfin, to drżenie nóg połączone z wszechogarniającym uczuciem spokoju, którego doświadczam po dłuższym biegu, to zadowolenie, gdy po całym dniu patrzę na mój smartwatch, który dumnie pokazuje, że cel został osiągnięty z nawiązką. Pora też odkurzyć rower, na którym od dwóch lat mało co jeździłam, a przecież to chyba najlepszy dla naszego zdrowia środek transportu. Wiem, że za zwiększoną aktywnością automatycznie pójdzie także zdrowsze jedzenie, a wiosna wyjątkowo sprzyja zmianie menu na lżejsze. Mam też nadzieję, że dzięki większej aktywności fizycznej poprawi się mój sen, z którym od dłuższego czasu jest kiepsko i to nie tylko ze względu na częste nocne pobudki.
Gotowi na lato
To nie jest wyzwanie bikini body, czy cokolwiek w ten deseń. Mam zresztą wrażenie, że już coraz mniej osób bawi się w takie akcje. Chcę was przekonać do tego, że bycie aktywnym przynosi profity na wielu płaszczyznach życia i jeśli tylko polubicie się z aktywnością, to szybko się o tym przekonacie. Kolejnym plusem tego, że więcej będziemy się ruszać jest fakt, że takie zachowania szybko stają się nawykiem. Od stycznia „robię kroki”, minimum 8 tysięcy, ale np. w ostatnich 30 dniach moja średnia to 10875 kroków – ponad 7 km dziennie. I naprawdę nie wyobrażam już sobie dnia bez dużej ilości kroków. Wyrobiłam sobie też wieczorny nawyk, że jeśli już koniecznie chcę coś sprawdzić na telefonie, to robię to chodząc po pokoju. Zawsze to odrobina ruchu więcej, a wiecie jak to jest – bierzesz telefon do ręki na 5 minut, a nagle mija ich 20. W tym czasie można całkiem niezłą trasę przedreptać.
Znajdź ulubioną aktywność
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób do takich wyzwań podchodzi z obawą – bo jeśli od lat się nie ruszasz to trudno się tak nagle do tego zabrać. Ale zwróćcie uwagę, że nie namawiam do godzinnych wyczerpujących treningów, ale zaledwie do 20 minut. Fakt, są takie treningi, gdzie masz wrażenie, że to 20 minut trwa o wiele dłużej, ale finalnie czymże jest 20 minut wobec 24 godzin doby? Jestem pewna, że nawet najbardziej zajętym osobom uda się znaleźć tę chwilę na aktywność fizyczną. Oczywiście te kilkadziesiąt minut to umowny czas. Jeśli macie czas i ochotę, możecie zrobić dłuższy trening. Na Youtube znajdziecie setki treningów- joga, pilates, aerobik, taniec, ćwiczenia z gumami, ciężarkami, piłką gimnastyczną – do wyboru, do koloru. I pamiętajcie, że aktywność to nie tylko treningi z panią z ekranu – to spacery, bieganie, rower, rolki, siłownia w plenerze – wszystko to, co sprawia, że chce się wam podnieść pupę z fotela 🙂
A tu możecie pobrać planer wyzwania, na którym codziennie będziecie zaznaczać swoją aktywność