Motyw na czerwiec: sezonowe odżywianie
Kojarzycie taką grafikę z czego składa się człowiek w czerwcu? Kilka lat temu krążyła po sieci i idę o zakład, że na nią trafiliście. A jeśli nie, to przypomnę, że był tam zarys ludzkiej postaci, która w środku miała m.in. truskawki, czereśnie, młode ziemniaki, bób, fasolkę szparagową i kalafior. Mniej więcej z tego składamy się w tym rozpoczynającym sezon wakacyjny miesiącu. Bo oto zaczyna się nareszcie ten czas w roku, gdzie pojawia się całe mnóstwo sezonowych pyszności i grzechem byłoby z nich nie korzystać. W czerwcu niczym niezwykłym nie jest przecież czereśniowa czy truskawkowa monodieta 😉 Oprócz tych wymienionych produktów, które dopiero przed nami, mamy już szparagi, rabarbar, sałatę, rzodkiewkę, koperek. Warto sięgnąć po te pyszności i na nich opierać swoje codzienne menu.
Powrót na właściwe tory
Gdybyście zobaczyli, jak wyglądały moje obiady przez ostatni miesiąc… Może lepiej, że nie widzieliście. Gdzieś uleciał mój zapał do gotowania, dlatego starałam się spędzać na przygotowywaniu posiłków minimalną ilość czasu i często sięgałam po gotowce (niekoniecznie złe, bo tak odkryłam np. gyros z grochu, czy wegańską kaszankę, które są szosem i mają świetny skład). Liczę na to, że sięgając po sezonowe produkty to kuchenne flow znów do mnie powróci i gotowanie na nowo stanie się przyjemnością, a nie tylko codziennym obowiązkiem. Jeśli macie podobnie, to zachęcam Was do przyjrzenia się swojemu wiosennemu menu i wprowadzenia sezonowych modyfikacji.
Odżywianie – słowo klucz
To kolejna rzecz, na którą chcę zwrócić uwagę. Bo od wielu już lat tyle mówi się o zdrowym odżywianiu, różnorodnych dietach, moda na bycie fit wciąż nie przemija, a tymczasem jeśli przyjrzeć się przeciętnym turystom nad Bałtykiem, czy statystycznemu koszykowi zakupowemu w popularnym markecie, to wcale tej mody na zdrowe życie nie widać. Bo większość z nas temat jedzenia traktuje mało poważnie. Dla większości społeczeństwa podstawą śniadania czy kolacji wciąż są kanapki, a jeśli czujemy głód to chwytamy to, co akurat mamy pod ręką (a nie łudźmy się, że są to super zdrowe rzeczy), żeby tylko zapchać żołądek. Tymczasem to, co zjadamy ma nas odżywiać, a nie tylko niwelować uczucie głodu. Wraz z pokarmem powinniśmy dostarczać naszemu organizmowi niezbędne makro i mikroelementy oraz składniki odżywcze. Czy zawsze o tym pamiętamy, przygotowując posiłek? Raczej bardzo rzadko, a może nawet wcale.
Zmiana myślenia
Wiosna to idealny czas na zmiany w codziennej diecie. I nie mam tu na myśli diety, jako jakichś żywieniowych restrykcji, chodzi mi raczej o sposób odżywiania. Jedzmy sezonowo! Zwracajmy uwagę na warzywa i owoce, które aktualnie rosną w naszej strefie klimatycznej. Jeśli nie mamy swojego kawałka ziemi, żeby je od podstaw wyhodować, zajrzyjmy na lokalne targi, gdzie z pewnością ich nie zabraknie. Niech tradycyjne kanapki z żółtym serem i wędliną zastąpią sałatki z sezonowymi warzywami, a jeśli już koniecznie nie chcemy z tych kanapek rezygnować, to obłóżmy je słusznie sałatą, koperkiem, szczypiorkiem i rzodkiewką. I zawsze z tyłu głowy miejmy myśl, czy dana potrawa będzie dla nas odżywcza, czy tylko sprawi, że przestaniemy odczuwać głód.
Zdrowe odżywianie i aktywność = połączenie idealne
I jak co miesiąc namawiam do aktywności. Jeśli nie mamy czasu na codzienne treningi (choć w tym wpisie udowadniam, że bycie aktywnym wcale nie pochłania tak wiele czasu), to pamiętajmy o tych 10 tysiącach kroków codziennie. Jest coraz cieplej może to właśnie idealny czas, by przesiąść się na rower i z jego pomocą dojeżdżać do pracy? Zamiast podjeżdżać ten kilometr do koleżanki, może warto się przejść, albo przebiec ten, nie tak znów odległy dystans? Szukajmy okazji, a nie wymówek. Zdrowe, sezonowe odżywianie połączone z aktywnością fizyczną to najlepszy prezent jaki możemy zrobić sobie sami, nawet tak bez okazji 😉