
Życie według planu, czyli obsesja planowania
W ostatnich latach zapanował jakiś szał na planery, kalendarze, wszelkiej maści notatniki i dzienniki. Modne stało się planowanie, rozpisywanie wszystkiego w punktach, a następnie stopniowa realizacja zaplanowanych przedsięwzięć. Jest to dla mnie po części śmieszne, a po części niezrozumiałe. No bo jak to, dopiero w XXI wieku po tym jak internet zalała fala wspomnianych już produktów sygnowanych nazwiskami popularnych influencerek, ludzie nagle zaczęli planować? Czy wcześniej nie istniały notatniki, kalendarze książkowe, segregatory?
W mediach społecznościowych aż roi się od reklam różnego rodzaju kursów, które rzekomo uczynią z nas ekspertów od planowania, organizacji czasu, przestrzeni, a nawet usypiania dzieci według planu. Żeby była jasność – nie mam nic ani przeciwko kursom, ani ich autorom, ale na litość boską, czy naprawdę nie lepiej czasem użyć własnej intuicji, niż posiłkować się planem stworzonym przez kogoś, kto kompletnie nie zna naszej sytuacji? Czy do tego, żeby lepiej zorganizować sobie dzień naprawdę potrzebujemy kursu?
Obsesja planowania
Wszystko ma się dziać według ściśle określonego planu – posiłki o stałych porach, co do minuty wyznaczony czas na pracę, na samorozwój, na relaks, sport. To właśnie próbują nam wmówić internetowi kołcze. Czy takie życie polegające na ścisłym trzymaniu się planu uczyni nas szczęśliwszymi? Czy to jedyna szansa na ogarnięcie rzeczywistości w tych chaotycznych czasach, w których przyszło nam żyć?
Planowanie i zapisywanie tych planów to bardzo dobry nawyk. Zwłaszcza, kiedy z wiekiem przybywa nam obowiązków i trudno zmieścić w pamięci wszelkie bardziej lub mniej istotne codzienne sprawy, nad którymi musimy mieć kontrolę. Ale do takiego planowania wystarczy nam kartka i długopis, tudzież nowy plik w Wordzie. Zupełnie nie trafia do mnie idea żadnego z obecnych na rynku planerów. Pod tym względem jestem miksem tradycjonalistki i dusigrosza. A więc zamiast wydawać kilkadziesiąt złotych na planer stworzony przez jakąś znaną internetową osobistość, po stokroć wolę udać się do sklepu papierniczego i wybrać zwykły notes w ładnej oprawce. Uwielbiam też kalendarze książkowe. To właśnie w nich i w zwykłych zeszytach czy notesach (no, nie takich zwykłych – muszą mieć ładną okładkę) najczęściej tworzę notatki. I serio, to wystarcza. A jak chcę mieć w swoim kalendarzu złote myśli jakiegoś internetowego guru, to je tam po prostu wpisuję.
Chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach
Och, ileż razy miałam taką sytuację – wszystko zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach, a potem jakieś niespodziewane wydarzenie i całe planowanie można sobie wsadzić, gdzie tam chcemy. Niestety, wbrew temu, co głoszą internetowi filozofowie XXI wieku nie zawsze możemy mieć to, co chcemy i nie wszystko da się zaplanować i przewidzieć. Czasem po naszych planach zostaje tylko bezsilny śmiech. Są zdarzenia, na które nie mamy żadnego wpływu, a poczucie bezsilności jest o wiele gorsze, niż niewielka obsuwa w doskonale skonstruowanym planie. Nie zawsze warto uparcie trzymać się planu, czasem lepiej odpuścić i nie realizować swoich celów za wszelką cenę.
Owszem, ludzie są bardzo różni i niektórym takie życie według ściśle określonego planu bardzo odpowiada i tak czują się najlepiej, ale stąd tylko krok do obsesji. Każdy potrzebuje czasem wyluzować, obejrzeć w telewizji durny film, poleżeć chwilę bez zadręczania się w myślach tym, co jeszcze zostało mu do zrobienia, potańczyć, poimprezować w gronie przyjaciół, albo popisać. Czasem takie wyrzucenie z głowy wszelkich dręczących nas myśli i przelanie ich na papier działa jak najlepsza terapia. Serio, polecam.
Co warto planować?
Trochę ponarzekałam na to całe planowanie, co wcale nie oznacza, że uważam, iż to coś złego. Planowanie jest super, o ile nie popadamy w przesadę. Na pewno są rzeczy, które zawsze warto planować. Tak jest np. w przypadku posiłków. Planujesz menu na kilka dni do przodu, zapisujesz listę potrzebnych produktów, idziesz z tą listą na zakupy i kupujesz tylko to, czego naprawdę potrzebujesz. Tym sposobem oszczędzasz czas, bo nie musisz codziennie zastanawiać się co by tu zjeść, a dzięki rozsądnie zrobionym zakupom i szczegółowo zaplanowanym posiłkom nic się nie zmarnuje.
Planowanie pracy to już w ogóle fantastyczna sprawa. Idealnie jest na początku tygodnia spisać sobie najważniejsze zadania do wykonania, rozplanować je na poszczególne dni, a potem zostaje już tylko realizacja. No chyba, że należysz do osób, które najlepiej działają pod presją czasu i uwielbiasz zostawiać sobie trudne zadania na ostatnią chwilę. Wtedy wystarczy świadomość zbliżającego się terminu.

Planowanie wyjazdu to kolejna rzecz, którą warto wziąć pod uwagę. Nie ma nic gorszego niż snucie się bez celu po ulicach obcego miasta, bo nie wiesz co warto zwiedzić. Planując wyjazd warto nie tylko poszukać informacji o samym, miejscu, do którego się udajemy, ale też przejrzeć interesujące miejscowości, jakie będziecie mijać na trasie (o ile oczywiście podróżujecie samochodem), i w których warto choć na chwilę się zatrzymać.
O takich rzeczach jak planowanie wydatków chyba nawet nie ma się co rozpisywać. Choć i w tym przypadku przy ustalaniu budżetu trzeba zawsze brać pod uwagę nieplanowane wydatki.
Zdrowy rozsądek przede wszystkim
Nie zatracajmy się jednak w tym całym planowaniu. Nie żyjmy tylko od punktu do punktu. Nie traktujmy codzienności jako planu do odhaczenia. Bo przecież zupełnie nie o to chodzi. Bądźmy elastyczni wobec naszych planów. Bo nawet jeśli czasem coś nam pójdzie nie do końca zgodnie z planem, to z biegiem czasu może się okazać, że to była właśnie część planu… kogoś wyżej.

