Iwona Mejza „Przyjaciółka” – recenzja
Choć czytać umiem od blisko trzydziestu lat, to chyba pierwszy przypadek w mojej czytelniczej karierze, kiedy trafiam na książkę, tuż po jej premierze, i książka ta jest początkiem serii. Jakoś tak nigdy wcześniej się nie złożyło. Ma to swoje plusy – gdyby mi się nie spodobała, na pewno nie sięgnęłabym po kolejny tom. Ale akurat w przypadku powieści „Przyjaciołka” Iwony Mejzy, pojawia się inny problem, dotąd mi nieznany. Otóż jak do tej pory zawsze po przeczytaniu pierwszego tomu każdej wciągającej sagi, czekały na mnie już kolejne części. Tak było w przypadku Harrego Pottera, Millennium, trylogii o Szackim, serii „Kwiat paproci” i wielu innych wciągających książek, które dane mi było poznać. A tutaj? Skończyłam czytać i… chcę więcej! I muszę się uzbroić w cierpliwość, wszak pierwsza część serii „Miasteczko Anielin” miała swoją premierę zaledwie kilka dni temu. Na kolejną na pewno przyjdzie poczekać przynajmniej kilka miesięcy.
Bez przekonania, za to z zaskoczeniem
Po „Przyjaciółkę” sięgnęłam z lekką obawą. Piękna okładka w pastelowych barwach zapaliła mi w głowie lampkę alarmową. Bo to nie byłby pierwszy raz, kiedy książka ze wspaniałą okładką okazuje się totalnym gniotem. Ale na szczęście nie tym razem. I w tym miejscu bardzo dziękuję autorce za przywrócenie wiary w literaturę kobiecą. Bo choć opis z okładki wydaje się zapowiedzią historii jakich wiele, to „Przyjaciółka” znacznie różni się od tych wszystkich cukierkowych powieści, jakie zwykło się kojarzyć z książkami dla kobiet. To literatura obyczajowa w najlepszym wydaniu. Nieprzesłodzona, nieprzegadana, pozbawiona zbędnych opisów, ale też w pewien sposób magiczna i wciągająca do tego stopnia, że zapomina się o tym, co niedobrego wokół i skupia na historii mieszkańców Anielina.
Urok małego miasteczka
Akcja powieści rozgrywa się w Anielinie, małym miasteczku, które w sezonach letnim i zimowym zapełnia się turystami. Tutaj też, w wyniku różnych życiowych decyzji, kilka lat wcześniej ląduje Marta, główna bohaterka historii. Wraz z rodzicami i małą Polą zaczyna nowe życie, starając się nie wracać do tego, co było i na nowo poukładać swój świat. Oczywiście od razu pojawia się tysiąc domysłów czemu Marta trafiła do Anielina, dlaczego z rodzicami, kim jest dla niej Pola, skoro dziewczynka zwraca się do niej po imieniu. Zaraz potem pojawia się tajemniczy mężczyzna, który z ukrycia przygląda się dziecku i wtedy już zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
Nie ma pośpiechu
Iwona Mejza chyba celowo, chcąc oddać senną atmosferę małego miasteczka, akcję powieści prowadzi wolno, tak, że momentami, czułam się wręcz zirytowana niespiesznym tempem wydarzeń, zwłaszcza tych pomiędzy Martą, a tajemniczym mężczyzną. A relacja ta wcale nie jest tak przewidywalna, jak w większości kobiecych powieści. A kiedy wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze i Marta po kolejnych życiowych zawirowaniach wreszcie odzyska spokój, autorka wprowadza kolejny dramatyczny twist i… kończy powieść. No nie ma Iwona Mejza litości nad czytelnikiem. Ale ma to też swój urok, bo jeśli kojarzycie typowe kobiece powieści, to główna bohaterka przeprowadza się do małego miasteczka, tam poznaje jakiegoś wyjątkowego mężczyznę i po krótkich perturbacjach zazwyczaj biorą ślub i żyją długo i szczęśliwie. Pozwolę sobie nieco uchylić rąbka tajemnicy, ale „Przyjaciółka” nie jest taką klasyczną historią. Więc jeśli szukacie jakiegoś powiewu świeżości, to się nie zawiedziecie.
Parada bohaterów drugoplanowych
Warto w tym miejscu wspomnieć o bohaterach drugiego planu, którzy w „Przyjaciółce” odgrywają niemałe role. Sympatyczni bracia Pruscy, prowadzący nietypową księgarnię, Romano, właściciel włoskiej pizzerii, kioskarka Felicja Kotkowa i sklepikarka Agata – choć na pierwszy rzut oka nie wszyscy wydają się mili, czy choćby interesujący, to wraz z rozwojem akcji, czytelnik zdobywa coraz większą wiedzę o ich przeszłości i o niektórych może znacząco zmienić zdanie… Nie sposób pominąć także Poli. Rezolutna sześciolatka, pasjami pochłaniająca książki jest bez wątpienia jednym z jaśniejszych punktów całej powieści. Jej rozmyślania nad życiem i błyskotliwe dialogi, które prowadzi z bliskimi sprawiły, że niejednokrotnie podczas czytania mimowolnie się uśmiechałam. Trzeba nam takich Poli i takich książek w tych pokręconych czasach.
Plątanina tajemnic
Historia, którą w „Przyjaciółce” przedstawia Iwona Mejza, jest dość skomplikowana. Tajemnice z przeszłości, trudne wybory, przed jakimi stawali bohaterowie, to wszystko rzutuje na teraźniejszość i sprawia, że rzeczywistość Marty nie jest tak sielankowa, na jaką pozornie wygląda. I kiedy wydaje się, że wreszcie wszystko zaczyna się układać, na główną bohaterkę powieści spada kolejny cios. Nie chcę tu zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale autorka nie miała litości dla Marty. Ciekawa jestem bardzo, co spotka dziewczynę w kolejnym tomie sagi. Tym bardziej, że zakończenie było bardzo zaskakujące i dramatyczne. Zupełnie nietypowe dla większości powieści obyczajowych. Zatem jeśli szukacie książki, która Was nie zasłodzi, a zamiast tego trochę zagra na emocjach, to polecam „Przyjaciółkę”. Myślę, że się nie zawiedziecie.
Moja ocena 7/10
Za egzemplarz, otrzymany jeszcze przed premierą, dziękuję Wydawnictwu Dragon.