Motyw na czerwiec: dyscyplina
Dyscyplina to coś, czego chyba najbardziej teraz potrzebuję. Czasem działasz najlepiej tylko kiedy narzucisz sobie określony reżim i przestrzegasz go bez względu na podszepty w swojej głowie, żeby odpuścić, że po co to, że jak pozwolisz sobie na kilkudniowe odstępstwo to świat się nie zawali. No nie zawali się, to fakt. Ale już twoja motywacja i wytrwałość w dążeniu do ustalonego celu mogą znacząco osłabnąć. Doskonale wiem, jak to działa u mnie i choć częściej pisałam tutaj o odpuszczaniu, to tym razem czuję, że jeśli nie dokręcę śruby, wszystko się posypie. Zatem czerwiec upłynie pod znakiem dyscypliny.
Reakcja na zmiany
Zaczynając ten rok miałam jasno sprecyzowane cele, wręcz szłam jak burza, uszczęśliwiona, że wszystko układa się po mojej myśli. I to nie jest tak, że nagle przestało się układać. Bo w zasadzie poza mętlikiem, który z dnia na dzień pojawił się w mojej głowie, zewnętrznie nic się nie zmieniło. Ale zaczęłam wątpić w to, co jeszcze kilka miesięcy temu nadawało sens moim działaniom. Za dużo znaków zapytania pojawiło się po drodze i myśl, że kogoś zawiodę, bo nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie i spełniać się we wszystkim, w czym by się chciało, dość brutalnie ściągnęła mnie na ziemię. I jestem w kropce, bo chęć samorealizacji ściera się tutaj z oczekiwaniami innych. I tutaj powinny oczywiście wkroczyć hasła o tym, że trzeba żyć w zgodzie ze sobą, że warto robić coś dla siebie, itp., itd., ale to fajnie wygląda tylko w teorii. W praktyce bardzo trudno jest podjąć decyzję. Więc daję sobie te 30 czerwcowych dni na zdyscyplinowanie siebie i ogarnięcie tego chaosu, a także ułożenie w głowie dalszego planu działania.
Dobry start
Majowe wyzwanie poszło mi całkiem nieźle. Plan minimum, czyli 10 tys. kroków każdego dnia udało się zrealizować, choć zdarzały się dni, że miałam ochotę odpuścić. Odpuściłam za to raportowanie na Insta w ostatnich dniach, bo to męczyło mnie o wiele bardziej niż codzienne spacery. Najważniejsze, że udowodniłam samej sobie, że jak chcę, to potrafię się zmobilizować. To było takie preludium do czerwcowego wyzwania. Lato to w przyrodzie bardzo intensywny czas i zamierzam się dostosować do rytmu natury, zwłaszcza, że nadchodzące dni będą wypełnione rozmaitymi wydarzeniami, w które będę zaangażowana. To będzie świetny sprawdzian dla dyscypliny – upchnąć dodatkową codzienną rutynę do wypakowanego po brzegi kalendarza.
Pokonać lenistwo
To zabawne, ale kiedy piszę te słowa, wcale nie mam w sobie przekonania, że dam radę trzymać się tej założonej na najbliższy miesiąc dyscypliny. Dokładam sobie do codziennej rutyny kilka drobnych, acz istotnych czynności i uwierzcie mi, że w tym momencie potwornie mi się nie chce realizować żadnej z nich. Nie mam w sobie motywacji, a raczej tylko świadomość, gdzie mogą mnie zaprowadzić te codzienne malutkie kroczki. Pierwszy raz w życiu przygotowałam sobie habit tracker i po miesiącu będę mieć czarno na białym (albo raczej kolorowo na białym) w jakich kwestiach dokładnie trzymam się planu, a nad czym muszę popracować.
Jest nad czym pracować
Zachęcam Was do włączenia się w to czerwcowe wyzwanie i ustalania dopasowanej do Waszego stylu życia i aktualnych potrzeb dyscypliny. Czasem takie stanowcze podejście jest najlepszym, co możemy zrobić, bo przecież ciągłe odpuszczanie daleko nas nie zaprowadzi. Wprowadź do swojej codzienności kilka drobnych zmian, które stosowane regularnie wyniosą Twoją codzienność na wyższy poziom. To nie musi być nic spektakularnego. Wystarczy codzienny spacer, bez względu na pogodę, posiłki zjedzone bez telefonu w ręce, 15 minut poświęcone każdego dnia na naukę czegoś, w czym chcesz się doskonalić. Małe, niepozorne zmiany z czasem przyniosą wielkie efekty, ale kluczem jest tu dyscyplina i bezwzględne trzymanie się planu. Wchodzisz w to?