podsumowanie lutego 2020
Lifestyle

Podsumowanie miesiąca – luty 2020

Niech już ta pseudowiosenna zima ustąpi miejsca prawdziwej wiośnie, bo takie nie wiadomo co za oknem zdecydowanie nie wpływa dobrze na mój nastrój. Znów zdjęciowo było kiepsko (marne światło), roślinki mi padają, albo marnieją (bardziej słoneczne dni były w grudniu, niż w lutym) i w ogóle jakoś tak sennie i nijako było w ostatnich tygodniach. Ale marzec zawsze nastraja mnie pozytywnie, mimo iż za chwilę na liczniku przybędzie mi kolejna wiosna. Urodziny to zawsze jakiś nowy początek, okazja do wprowadzenia zmian. Zresztą już dawno zauważyłam, że jak wisi nade mną jakiś prawdziwy, czy też wymyślony przeze mnie deadline, działam zdecydowanie bardziej efektywnie i moja kreatywność wspina się na wyższy poziom.

Mistrzyni planowania

Ten tytuł jest dość ironiczny, bo wiem, że ilekroć sobie coś drobiazgowo zaplanuję, zawsze wydarza się coś, co sprowadza mnie na ziemię i wszelkie plany mogę pożegnać śmiechem przez łzy. Dlatego, żeby nie kusić losu, nazwę „plany” zamieniam na „cele” i na ten miesiąc mam ich co najmniej kilka, a najważniejsze z nich to wprowadzenie kilku zmian w najbliższym otoczeniu. Marzy mi się lekkie przemeblowanie, jakieś nowe detale, które nadadzą wnętrzom charakteru. A wszystko to połączone z wiosennymi porządkami, których celem nie będą bynajmniej najczystsze okna w okolicy, ale pozbycie się nadmiaru książek, ubrań, itd.

zimowa magda
Może zdjęcie nie do końca wyraźne, ale drugi podbródek coraz wyraźniejszy.
Pora zacząć trochę więcej się ruszać.

Liczę też na to, że kalendarzowa wiosna przyniesie ze sobą nieco lepszą pogodę i będzie więcej okazji do spacerów, bo tak „zasiedziana” jak teraz, nie byłam chyba jeszcze nigdy w życiu. Latem zawsze na liczniku miałam kilkanaście tysięcy kroków, a teraz… nie pytajcie. Wstyd się przyznawać. I czuję ogromną potrzebę, żeby to zmienić, bo więcej ruchu to też lepsza jakość snu, a z tym bywa u mnie ostatnio bardzo kiepsko.

Niszczycielka blenderów

Zachciało mi się parę dni temu zdrowego ciasta. Sięgnęłam po przepis wrzucony przez znajomą na Insta. Jagielnik na spodzie z daktyli i płatków owsianych wydawał się prosty w przygotowaniu, a i na zdjęciach wyglądał bardzo zachęcająco. Zmieliłam więc płatki, namoczyłam daktyle. I kiedy przyszło do ich zblendowania, pojawił się dym… Nie wiem, który to już blender w ciągu ostatnich kilku lat wyzionął ducha w moich rękach. Czwarty, piąty…? Straciłam rachubę. Wbrew pozorom najdłużej służył mi taki o teoretycznie najmniejszej mocy, który był dołączony jako gratis do robota kuchennego. Był ze mną blisko 3 lata, a nie było tygodnia, by nie  znalazł się w użyciu. Tymczasem ostatni blender miałam raptem dwa miesiące. I tak się cieszyłam, że ma naczynie do rozdrabniania, w którym super mieliło się np. wspomniane już płatki owsiane. I pomyśleć, że pokonały go daktyle. Bo zachciało mi się fit słodkości. Czekolada by mi tego nie zrobiła 😉 Nawiasem mówiąc ciasto wyszło bardzo smaczne. Tylko tego blendera szkoda. Jakoś nie mogę trafić na taki model, który posłuży mi przez długie lata.

 Książkowa maniaczka

Jak dobrze wiecie, dzień bez książki, jest dla mnie dniem straconym. Codziennie staram się przeczytać chociaż parę stron. Dlatego też, choć luty był krótki, a książkę o katastrofie w Czarnobylu, którą niedawno recenzowałam, czytałam przez dwa tygodnie, na koniec miesiąca mam na liczniku 4 książki. I żadna z nich nie jest kryminałem. Jakoś przestało mnie do nich ciągnąć. Teraz częściej sięgam po poradniki lub literaturę kobiecą i muszę przyznać, że w tej drugiej kategorii trafiają się czasem prawdziwe perełki. Oczekujcie niebawem recenzji. Moje domowe książkowe zapasy, zwane też stosikiem hańby, bardzo mocno stopniały, więc w poszukiwaniu nowych lektur coraz częściej odwiedzam bibliotekę.

czarnobyl okladka
Zapomniałam wrzucić to zdjęcie pod recenzją książki.
Okładka świeci w ciemności!

Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw zdecydowałam się też puścić w świat serię Katarzyny Puzyńskiej o Lipowie, więc jeśli ktoś chciałby nabyć komplet 11 tomów, jak nowych, raz czytanych, to śmiało można do mnie pisać. To naprawdę fajne książki, poza ostatnim tomem, który mnie totalnie rozczarował i jakoś straciłam po nim serce do tej serii.

Odporna na medialny bełkot

Gdyby nie to, że moje dziecko lubi sobie potańczyć do granej przez radio muzyki, a ja dzięki temu mam chwilę, żeby ugotować obiad, w ogóle unikałabym słuchania czegokolwiek, co jest emitowane w ogólnopolskich stacjach radiowych. A już na pewno unikałabym słuchania wiadomości. Bo tego się nie da słuchać. Staram się nie przeklinać, ale… ja pierdolę. Co tam się wyprawia?! Na przykład wczoraj, jadąc samochodem, włączyłam na chwilę radio, nieopatrznie trafiając na porę nadawania wiadomości. Koronawirus, koronawirus, koronawirus. W podtekście wyraźnie da się wyczuć to pełne napięcia oczekiwanie, kiedy i w Polsce wreszcie potwierdzi się jakiś przypadek zachorowania, żeby media mogły jeszcze szerzej siać panikę. Chyba nawet małe dzieci nie czekają tak bardzo na przyjście świętego Mikołaja, jak dziennikarze w Polsce na pierwszy przypadek pacjenta z wirusem z Wuhan.

koronawirus mem
źródło: Demotywatory.pl

Ja nie panikuję. Trochę poczytałam na ten temat i nie czuję, jakobym znajdowała się w grupie ryzyka. Historia pokazuje dużo groźniejsze przypadki wirusów, które naprawdę zbierały ogromne śmiertelne żniwo. Odnoszę wrażenie, że groźniejsza od samego koronawirusa jest cała ta nakręcana przez media spirala strachu, przez którą brakuje ponoć wszędzie maseczek i żeli antybakteryjnych, a na światowych giełdach dzieją się cuda. Ograniczam TV i radio do minimum, a programy typu „Wydarzenia” czy „Wiadomości” oglądam średnio raz na dwa tygodnie, żeby podnieść sobie ciśnienie (z natury jestem niskociśnieniowcem). Zazwyczaj oglądanie to kończy się kilkoma niecenzuralnymi wyrazami skierowanymi pod adresem przygotowujących główne wydania „dziennikarzy”. A ciśnienie mam skutecznie podniesione, ilekroć przypomnę sobie o czym i w jaki sposób mówili w swoich materiałach. Jednocześnie przypominam też sobie, dlaczego mimo skończenia studiów dziennikarskich, nie chcę pracować w zawodzie.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx