
Alisa Vitti „FLO. Jak zapanować nad hormonami i przeciągnąć je na swoją stronę”
Och, jak dawno nie czytałam tego typu książek! A kiedyś hormony i jelita to był mój ukochany temat i czytywałam wszystko, co tego dotyczyło i co tylko wpadło w moje ręce. Dlatego z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po „FLO. Jak zapanować nad hormonami i przeciągnąć je na swoją stronę” Alisy Vitti. Mimo iż temat był ciekawy, to książkę czytałam na raty, z kilkudniowymi przerwami i proces ten trwał ponad dwa tygodnie. Parę rzeczy mocno mi w tej książce przeszkadzało i nawiązując do stylu autorki – napiszę o tym już za chwilę.
American style?
Choć od pierwszych stron spodobał mi się punkt widzenia autorki i zgadzałam się z niemal każdym słowem krytyki, które kierowała w stronę edukacji, jaka wpajana jest nam wszystkim w szkołach, na temat żeńskiego układu rozrodczego, to jednak forma tego poradnika nie do końca mi odpowiadała. Żeby uniknąć nieporozumień – nie czepiam się bynajmniej samej treści, ale sposób, w jaką zostało to ubrane bije po oczach reklamą autorki i jej aplikacji (tym zapewne jest, nie ma się co oszukiwać).

Ponadto nie wiem czy to wyłącznie domena amerykańskich pisarek, czy po prostu dawno nie miałach w rękach poradnika, ale gdyby z książki wyciąć wszystkie sformułowania w stylu „za chwilę dowiesz się…”, „o tym opowiem w rozdziale…”, „będę ten temat szerzej omawiać…”, „nauczę cię…”, itp. to spokojnie zamiast ponad 400 stron, „FLO…” miałoby stron mniej niż 300. Bardzo utrudniało mi to czytanie, czyniąc jednocześnie ten poradnik mocno przegadanym.
Ale były też konkrety
Bardzo spodobał mi się za to wypływający z tej publikacji zachwyt nad kobiecym cyklem i możliwościami naszego ciała. Gdyby treści w podręcznikach biologii wyglądały tak, jak te zaproponowane przez Alisę Vitti, jestem przekonana, że wśród nastolatek byłoby o wiele mniej kompleksów i problemów z samoakceptacją. Byłam zaskoczona jak wiele miejsca autorka tego poradnika poświęca tematowi antykoncepcji i negatywnemu wpływowi pigułek na nasz układ endokrynny. Fakty przedstawione w tej publikacji są porażające i jestem zdania, że każda kobieta zanim zdecyduje się na tę formę antykoncepcji, powinna zostać rzetelnie poinformowana o wszelkich konsekwencjach, jakie niesie ze sobą ta metoda. Z hormonami naprawdę nie ma żartów!
Ach, te hormony
Pomysłodawczyni FLO w swojej najnowszej książce dzieli się także wiedzą na temat chorób związanych z zaburzeniami hormonalnymi w kobiecym organizmie i daje wyraźne wytyczne, jak krok po kroku ogarnąć hormonalny chaos, w którym wiele z nas się znajduje. Szczególną uwagę zwróciłam na fragmenty dotyczące kawy i jej wpływu na układ hormonalny. Podobnie jak w książce „Pokonaj endometriozę”, notabene również autorstwa amerykańskich specjalistek, mamy tu demonizację kawy i kofeiny (autorka radzi nawet rezygnację z zielonej herbaty!). Czy rzeczywiście kawa jest taka szkodliwa dla naszych hormonów? Wydaje mi się, że to dawka czyni truciznę i mimo wszelkich ostrzeżeń, nie zamierzam rezygnować z porannego kubasa kawusi.
Wszystko z głową
W trakcie lektury zdałam sobie sprawę, że zupełnie nieświadomie, od lat żyję w zgodzie ze swoim cyklem. Może nie mam wszystkiego zaplanowane co do dnia, jak proponuje autorka „FLO…”, ale wiem np. kiedy mogę zrobić mocniejszy trening, a kiedy odpuścić. Raz w miesiącu dopada mnie także szał na sprzątanie i doskonale wiem, z czym on się wiąże. Z wiekiem coraz bardziej uczę się słuchać swojego ciała i… to jest fantastyczne! Bo naprawdę wystarczy się wsłuchać w siebie i postępować w zgodzie z tym, co podpowiada nasze ciało, a życie od razu staje się bardziej znośne 😉 Alisa Vitti w swojej książce tłumaczy, dlaczego dla naszego kobiecego dobrostanu nie warto katować się długimi treningami (teraz już wiem dlaczego moje ulubione to takie 35 minutowe) oraz dlaczego fakt, że przed okresem chodzimy złe jak osy, wcale nie świadczy najlepiej o naszej równowadze hormonalnej. Choć zostało to uznane za pewną normę w naszej kulturze, wcale nie wskazuje na to, że wszystko w porządku z naszym zdrowiem.
Motyw na miesiąc
Choć na początku tej recenzji trochę ponarzekałam, to mimo pewnych niedociągnięć, a właściwie to pewnego nadmiaru, ta książka jest naprawdę wartościową pozycją i uważam, że każda kobieta powinna się z nią zaznajomić. Nawet po to, by po prostu docenić swoją kobiecość. A co sprawiło, że jeszcze bardziej przychylnie spojrzałam na „FLO…”? Otóż autorka, wspominając o swojej aplikacji MYFLO, której poświęcone jest sporo miejsca w tej książce, proponuje, by co miesiąc skupiać się na innym motywie i pracować nad różnymi kobiecymi tematami. Czyż to nie jest to, co sama robię już od kilkunastu miesięcy?! Widać taka nasza, kobieca, cykliczna natura 🙂
Moja ocena 6.5/10

