zalety listopada
Lifestyle

Dlaczego lubię listopad i gdzie byłam, jak mnie nie było

Wrzesień, październik i początek listopada nieźle mnie przeczołgały. Niech ten 2020 już się skończy, bo tak dziwnego roku nie było już dawno. Każde trudne wydarzenie staram się traktować jako wskazówkę, wyciągnąć z niej jakąś naukę na przyszłość, ale w ostatnim czasie było już tego trochę za dużo. Popularne powiedzenie, że jak masz zdrowie, to ze wszystkim sobie poradzisz ma w sobie dużo prawdy. Gorzej, gdy choroby po kolei dotykają wszystkich twoich najbliższych. Najpierw chore roślinki – atak wciornastków i przędziorka. Dwie diffenbachie poleciały do kosza, podobnie skończył wilczomlecz i awokado, które nie rokowały najlepiej. Moja roślinna kolekcja nieco zubożała, ale to mnie motywuje do większego dbania o te okazy, które przeżyły. O krotona i fikusa lirolistnego walczyłam jak lew i wygląda na to, że wygrałam. Następnie rozchorował się mój pies. Przez jakiegoś zbłąkanego kleszcza był już jedną łapą po drugiej stronie, ale na szczęście nasza szybka interwencja go uratowała. A na koniec rozchorowałam się ja, zarażając przy okazji pozostałych członków rodziny. Możecie sobie więc wyobrazić jak trudne były ostatnie tygodnie w moim domu. Na przekór przeciwnościom rozpaczliwie łapię piękne momenty i to na nich staram się skupiać. Próbuję zachować równowagę psychiczną czytając codziennie choć kilka stron książki, a z perspektywy wyjścia na spacer cieszę się chyba nie mniej, niż mój pies.

Kiedy „chcę” musi poczekać…

Jestem na takim etapie życia, że często moje „chcę” muszę odkładać na bliżej niekreśloną przyszłość. I tyczy się to zarówno tak przyziemnych czynności jak „chcę zjeść obiad”, albo „chcę się wyspać”, jak i nieco bardziej wzniosłych, typu „chcę w spokoju posłuchać audiobooka” lub „chcę wreszcie obejrzeć szkolenie, które kupiłam już kilka miesięcy temu”. I te okoliczności są dla mniej najlepszym testem tego, jak mocno zakorzenione jest we mnie hasło przewodnie tego bloga. Bo serio wierzę, że lepiej być może i nawet kiedy wydaje nam się, że nic nie możemy zrobić, to zawsze coś się zrobić da, a akurat w moim przypadku najwięcej daje zmiana myślenia. Jest mi o tyle łatwiej, że wiem, iż to zaledwie pewien etap. Kiedyś te zęby wyjdą, kiedyś skończy się wieczny katar, kiedyś znów zacznę przesypiać noce bez pobudek co godzinę. I kiedyś na pewno zatęsknię za tym bezzębnym uśmiechem, który wita mnie co rano, kiedy pochylam się nad łóżeczkiem, za tym, że byłam dla kogoś całym światem, że moje przytulenie miało moc uśmierzania bólu. A w tych najtrudniejszych momentach, kiedy już naprawdę brakuje sił, mam zawsze z tyłu głowy siebie sprzed 5 lat. I doskonale pamiętam jak się wtedy czułam i co myślałam. Listopad 5 lat temu był chyba najtrudniejszym miesiącem w moim życiu, ale jednocześnie był takim resetem, po którym stwierdziłam, że teraz może być już tylko lepiej. I było! Wystarczyło przestać się nad sobą użalać i zacząć działać. Czasem zmiana sposobu myślenia i zrobienie zaledwie kroku w stronę realizacji swoich marzeń wystarcza, by nagle wszystko zaczęło się układać.

Lubię listopad!

Pamiętacie te czasy, kiedy odwiedzając groby bliskich we Wszystkich Świętych brnęło się nieraz po kolana w śniegu? Bo przecież jeszcze kilkanaście lat temu śnieg w listopadzie, a nawet październiku był normą. Naprawdę tęsknię za takim listopadem, w którym mróz i śnieg nie były niczym niezwykłym. Miało to w sobie magię i tworzyło niesamowity klimat. Choćby listopad 13 lat temu… Kraków, mroźne niebo usiane gwiazdami, śnieg skrzypiący pod butami, ogień w sercu, szum w głowie, motyle w brzuchu, przypadkowi przechodnie, na których obecność zupełnie nie zwracam uwagi, bo przede mną stoi ON. Nie miałam pojęcia, że tej listopadowej nocy zaczęliśmy wspólnie pisać zupełnie wyjątkową historię. Od tamtej pory zawsze mam miłe skojarzenia z listopadem. I może dzięki takiemu podejściu jakoś co roku udaje mi się zaczarować ten, tak mało przez wszystkich lubiany, miesiąc i jeszcze usilniej doszukiwać się w nim pozytywnych aspektów i jeszcze mocniej praktykować codzienną wdzięczność za to, co mam i co mnie spotyka.

Bo ten listopad naprawdę nie jest wcale taki zły.

Visited 2 times, 1 visit(s) today
0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Starsze
Nowsze Most Voted
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx