Względność czasu
Na pewno nie raz zauważyłeś, że czas w różnych sytuacjach, zupełnie różnie płynie. Wyczekiwana randka mija w mgnieniu oka, a spotkania w gronie członków rodziny, których nie darzysz szczególną sympatią, potrafią ciągnąć się w nieskończoność. Naprawdę można mieć wrażenie, że czas jest pojęciem względnym. 3 godziny na kawie z przyjaciółką zdają się być zaledwie chwilą, a 10 minut z płaczącymi dziećmi w samochodzie wydaje się wiecznością.
Czas w internecie
Na pewno nie raz złapałaś się na tym, że zaczynasz skrolować Insta czy Facebooka i masz wrażenie, że poświęcasz temu zajęciu zaledwie kilka, może kilkanaście minut. Tymczasem okazuje się, że przepadłaś w internetowym świecie na pół godziny. Tak nawiasem – ta funkcja na Instagramie, dzięki której możesz sprawdzić ile czasu dziennie poświęcasz na przeglądanie serwisu jest naprawdę super i czasem działa jak zimny prysznic. Bo niby nie masz czasu na trening, na spacer, na książkę, ale dziwnym trafem 2 godziny dziennie na oglądanie instastories jakoś potrafisz znaleźć.
Czas rodziców
To jest w ogóle zagadnienie godne szerszej rozprawy. Bo nie ma chyba takiej osoby, która po tym, jak po raz pierwszy zostanie rodzicem nie zastanawia się, co też robiła ze swoim życiem do tej pory i na co przepieprzała czas, którego w rodzicielstwie tak bardzo brakuje. Kiedy zostajesz rodzicem czas zaczyna zupełnie wariować. Noc z płaczącym dzieckiem trwa dwie doby, a dziecięca drzemka, w czasie której zaplanowałeś pranie, sprzątanie i prasowanie – 10 minut. A swoją drogą tak naprawdę dopiero w rodzicielstwie zaczyna się doceniać każdą wolną chwilę. Nagle dostając wolny kwadrans potrafisz zrobić mnóstwo rzeczy, które w erze przed dzieckiem, zajmowały ci pół dnia. Przy dwójce maluchów z nostalgią wspominasz, jak wiele rzeczy byłaś w stanie ogarnąć, kiedy miałaś zaledwie jedno dziecko. Ciekawe, czy z każdym kolejnym dzieckiem ta względność ciągle daje o sobie znać? Chyba jednak nie chciałabym się o tym przekonać…
Czas i tak upłynie…
Myślisz, że masz 30 lat i za późno na studia? Za 5 lat możesz mieć tytuł magistra, albo mieć 35 lat i bardzo żałować decyzji o rezygnacji z podjęcia studiów na wymarzonym kierunku. Czas i tak upłynie, a nigdzie nie jest napisane, że jedyny słuszny wiek na rozpoczęcie studiów to okolice 20-stki. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że studia w okolicach 30-tki są o tyle lepsze, że już zazwyczaj wiesz co cię NAPRAWDĘ interesuje i wiedzę akademicką zdobywasz z przyjemnością, nie traktując wykładów jako nudnego przerywnika w bujnym studenckim życiu towarzyskim. Podobnie rzecz ma się z wszelkimi postanowieniami. Zamiast czekać na nowy rok, nowy miesiąc nowy tydzień, lepiej zacząć natychmiast, kiedy tylko pojawia się w nas chęć zmiany.
Wiek a postrzeganie czasu
Broniąc licencjat w wieku 22/23 lat wydaje ci się, że jesteś stara. 10 lat później perspektywa zazwyczaj mocno się zmienia. Wtedy zastanawiasz się, jak mogłaś tak głupio myśleć, bo przecież życie zaczyna się po 30-tce. A słysząc o 20-kilku latku wzdychasz: Boże, jaki on młody…
W wieku 6 lat 20-minutowy odcinek „Muminków” wydawał się długi jak film pełnometrażowy. Kiedy jako rodzic ten sam odcinek włączasz swoim dzieciom, w czasie jego trwania ledwie zdążysz obrać i pokroić jarzyny do zupy.
To naprawdę niesamowite jak postrzeganie czasu zmienia się wraz z wiekiem. Kiedy wkraczasz w dorosłość czas jakby nabierał rozpędu. Po 30-tce pędzi tak, że ledwie odnotowałeś, iż zaczął się nowy miesiąc, podczas gdy ten już dobiega końca. A kiedy zostajesz rodzicem, nagle zupełnie przestajesz odróżniać dni. Każdy kolejny jest podobny do poprzedniego, a o tym, że jest weekend, orientujesz się po tym, że dzieci budzą się jeszcze wcześniej niż zazwyczaj.
Dawno – niedawno
Parę dni temu na Facebooku wyświetliło mi się wspomnienie: 4 lata temu jarałam się jak nastolatka, bo kupiłam bilety na koncert Enrique Iglesiasa w Krakowie. Jeszcze raz dokładnie sprawdziłam datę i mówię do męża, który siedział obok: Nie wierzę, że to już 4 lata! Mam wrażenie, że od koncertu minął nie więcej niż rok. A mój mąż na to: Widzisz, wydaje się, że to tak niedawno, a popatrz ile się w tym czasie wydarzyło. Pomyśl, gdzie będziemy za kolejne 4 lata… I powiem Wam, że bardzo mnie poruszyły te słowa. I mocno dały do myślenia.
PS: Ostatni wpis na blogu też wydawało mi się, że wrzucałam zaledwie kilka dni temu. Tymczasem okazuje się, że minęło już prawie 2 tygodnie.
Bardzo trafne spostrzeżenia! Podobno dobrą prezentacją tego, ile trwa minuta jest to, po której stronie drzwi od toalety się stoi 😉
Też o tym myślałam, pisząc ten tekst, ale przykład z toaletą jakoś nie pasował mi do całości 😉