spoosby na poprawe nastroju
Szuflada

11 sposobów na poprawę nastroju, kiedy wszystko idzie nie tak

Czasami jest różowo, pluszowo i brokatowo. Ale czasami jest po prostu do dupy. Wszystko idzie nie tak, nic nie układa się po Twojej myśli, a kiedy już wydaje Ci się, że widzisz światełko w tunelu, że powoli wygrzebujesz się z dołka, nagle ni stąd, ni zowąd, niczym fragment gołębiej przemiany materii podczas spaceru po krakowskim rynku, spada na Ciebie kolejna niemiła niespodzianka. A jeśli dołożyć do tego ponury listopad, budzące niepokój statystki dotyczące zachorowań, którymi z lubością karmią nas media, niepewną sytuację na granicy i całe mnóstwo mniejszych i większych zmartwień, które każdy z nas ma, zaczyna się tworzyć naprawdę mocne kombo. Jak nie poddać się tej wszechogarniającej beznadziei? Czym zająć głowę, żeby odsunąć od siebie najczarniejsze myśli, które tłoczą się w głowie jak gołębie nad porzuconym na Plantach obwarzankiem (skąd u mnie tyle nawiązań do Krakowa? Chyba tęsknię ;))? Jak, choćby na krótką chwilę, poprawić sobie humor? Oto moje sposoby na poprawę nastroju, kiedy wszystko idzie nie tak.

1. Wyłącz telewizor!

I nie tylko telewizor. Radio też. I powiadomienia w telefonie. Niech przynajmniej niepokojące wieści ze świata nie dokładają Ci zmartwień, kiedy wystarczająco masz tych swoich własnych, prywatnych. Wystarczy, że raz przypadkiem wysłucham dwuminutowego serwisu informacyjnego w radiu, a potem do późnej nocy rozmyślam nad sytuacją w kraju i snuję najczarniejsze scenariusze. Czy w czymś mi to pomaga? Ależ skąd! Tylko śpię jeszcze gorzej niż zazwyczaj, czyli już praktycznie zamieniam się w zombie.

2. Czekolada

Czekolada nie pyta, czekolada rozumie. Najbardziej po drodze mi z tą orzechową „z okienkiem”. Bo przecież orzechy takie zdrowe i dzięki temu odpadają wyrzuty sumienia, że oto nagle zniknęła cała tabliczka. Żartuję, nigdy nie miałam wyrzutów sumienia z powodu jedzenia czekolady. Niestety poprawa nastroju po czekoladzie, przynajmniej u mnie, jest krótkotrwała. Więc to sposób głównie na małe smuteczki.

3. Gotowanie

W kuchni tracę poczucie czasu i zapominam o całym świecie. O ile oczywiście mam ten komfort, że nikt nie jęczy mi nad uchem i mogę gotować w samotności. Na uszach słuchawki z jakimś podcastem, żeby mieć poczucie maksymalnie wykorzystanego czasu, a potem już tylko odmierzanie, mieszanie, gotowanie, smakowanie. I przynajmniej na jakiś czas wszelkie problemy odchodzą w niepamięć.

4. Rozmowa

Najlepsze działanie ma rozmowa z kimś, kto jedzie na tym samym wózku i tym samym ma pojęcie, co aktualnie przeżywasz. W innym wypadku rozmowa może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego – zamiast terapeutycznego działania, osiągniesz jeszcze wyższy poziom frustracji i zaczniesz niepotrzebnie rozmyślać, jak wyglądałoby Twoje życie, gdybyś w kluczowych jego momentach dokonała innych wyborów.

5. Zakupy

Pomagają na krótką chwilę i raczej tylko na niewielkie smutki. Nowe buty, czy nowa sukienka sprawiają, że większość życiowych niedogodności na chwilę się oddala. Jednak nie jest to najlepsza z możliwych metod, dlatego o wiele bardziej rekomenduję zupełnie bezkosztowe…

6. Przytulanie

O ile oczywiście dysponujesz kimś, kogo możesz bezkarnie przytulać. Jeśli nie masz takiego człowieka, w roli przytulanki całkiem nieźle sprawdzi się pies. Oczywiście tylko taki dobrze znany, ale tego już chyba  nie muszę wyjaśniać. Fizyczna bliskość, ciepło drugiej osoby (ewentualnie psa, jest nawet cieplejszy), sprawia, że lżej jest znosić nieoczekiwane życiowe prezenty. Czasem zwykłe trzymanie za rękę, wsparcie się na czyimś ramieniu potrafią przynieść niesamowitą ulgę, wysyłając sygnał do mózgu, że w tej rzyciowej otchłani (rzyciowej od słowa rzyć) nie jesteś sama.

7. Trening

Działa cuda na głowę i już nie raz przekonałam się na własnej skórze o leczniczych właściwościach aktywności fizycznej. Ostatnio przypadkiem podsłuchałam jak moje dziecię raportowało pani w przedszkolu, że mamusia ćwiczy jak jest zła. Biorąc pod uwagę fakt, że mamusia ćwiczy niemal codziennie, nieźle ją musi wkurzać ludzkość. A tak zupełnie serio bardzo, bardzo polecam wszelką aktywność, ale tylko taką, jaką lubisz, nie ma opcji, żeby się do czegoś zmuszać. Trening to jedna z najskuteczniejszych metod zajęcia głowy. A już takie bieganie to dla mnie osobna kategoria treningu. Ma w sobie jakieś znamiona medytacji, odcina dosłownie od wszystkiego, tak jakbyś na kolejnych kilometrach zostawiała kolejne zmartwienia i wracasz lżejsza, z o wiele spokojniejszą głową.

8. Medytacja

Taki czas tylko dla siebie jest bezcenny dla naszej głowy. Wierzę w potęgę podświadomości, a medytacja nie raz pomogła mi w trudniejszych chwilach. Z tym, że uczciwie przyznaję – ta metoda nie zawsze działa. Czasami jest tak, że trudno skupić się na tyle, by odegnać uparcie wyłażące przed szereg złe myśli. Wtedy zamiast medytacji można ratować się opisaną w punkcie wyżej metodą, albo uskutecznić…

9. Spacer z psem

Samotne spacer, przynajmniej dla mnie mają o wiele mniejszą moc. Z psem jest zupełnie inaczej. Już na wstępie zamiast myśleć o swoich problemach, muszę rozglądać się, czy przypadkiem nikt inny nie spaceruje naszą trasą, bo mój pies reaguje alergicznie na innych przedstawicieli swojego rodu. A kiedy już miniemy potencjalnie niebezpieczne rejony, jest już tylko Natura, śpiew ptaków, ewentualnie hipnotyzująca zimowa cisza. Kudłaty przyjaciel obok ma działanie terapeutyczne, a mądre spojrzenie jego bursztynowych oczu niesie ukojenie i spokój.

10. Książka

Ucieczka w wykreowany przez jakiegoś pisarza świat nie raz uratowała moją głowę. Książki mają magiczną moc odrywania nas od rzeczywistości. Ta metoda ma zupełnie niezłą skuteczność, jednak zdarzają się tak beznadziejne przypadki, że nawet ona okazuje się chybiona. Aktualnie mam 3 zaczęte książki, a żadnej nie mam ochoty kontynuować, żadna z nich nie przynosi nawet tymczasowej ulgi. Od paru dni nie przeczytałam więcej niż kilka stron dziennie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak miałam. I właśnie w takich ciężkich przypadkach wkracza jedyna metoda, która nigdy mnie nie zawiodła, a jest nią…

11. Pisanie

To dla mnie najskuteczniejsza i niezawodna metoda tak na duże, jak i te mniejsze smutki i zmartwienia. Przelanie swoich myśli na papier (zeszyt i długopis mam zawsze pod ręką) w magiczny sposób uwalnia od wszelkich złych myśli i negatywnych emocji, przynosząc długotrwałą i skuteczną poprawę samopoczucia. Dlatego właśnie powstał ten wpis. Najpierw jako szybka notatka po spacerze, potem po lekkiej edycji zyskał elektroniczną formę. Napisałam to dla siebie, żeby wrócić do tego tekstu w gorszych momentach, kiedy próżno szukać optymistycznych myśli, a wizja nadchodzącej nocy napawa lękiem. Może też czujesz, że aktualnie świat odwrócił się do Ciebie tym mniej atrakcyjnym otworem i wszystko idzie nie tak. Też jestem w tym miejscu. Ale bardzo nie lubię tu być. Wolę jak jest różowo, pluszowo i brokatowo. Nie, w sumie nie lubię ani różu, ani pluszu, ani brokatu. Lubię jak jest po prostu normalnie, zwyczajnie i tęsknię za czasami, o których pisałam choćby tutaj. I nie, nie wierzę tym, co mówią, że sami kreujemy swoją rzeczywistość. Niestety na wiele rzeczy nie mamy wpływu. Ale mamy wpływ na to, jak to wszystko, co nas spotyka odbieramy. Ja mam 11 sposobów na poprawę nastroju, a Ty, co byś dodał/dodała do tej listy?  

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx