Jak wyhodować awokado z pestki?
Nic tak nie cieszy jak roślina własnoręcznie wyhodowana od pestki. Obserwowanie jak zaczyna kiełkować, a potem wypuszczać pierwsze liście cieszy człowieka niemal tak samo jak pierwsze kroki stawiane przez dziecko. A przynajmniej nasz kręgosłup na tym ucierpi, bo jak jest z nauką chodzenia każdy rodzic wie. Bycie roślinnym rodzicem jest nieporównywalnie łatwiejsze, a takie awokado, bo o nim dziś będzie mowa wybaczy wam wszelkie wychowawcze zaniedbania i nawet jeśli czasem zapomnicie je podlać, szybko odżyje, gdy do oklapniętych listków dopłynie życiodajny płyn.
Awokado z pestki? Pestka!
Wyhodowanie awokado z pestki tylko w teorii wydaje się bardzo proste, jednak tu znów – analogicznie do dzieci – nie z każdej pestki coś wyrośnie. Ale skończmy już te bąbelkowe tematy i przejdźmy do konkretów. Chcesz wyhodować awokado z pestki – kup owoc awokado, najlepiej dojrzały, to nie będziesz musiał długo czekać na jego spożycie (a wiadomo, że awokado ma to do siebie, że wieczorem jest jeszcze niedojrzałe, a rano często nadaje się już tylko do kosza). Obierz je lub przekrój na pół i wydrąż miąższ – tu technika jest dowolna. Grunt, żeby dostać się do pestki. Awokado spożyj z lubością, a pestkę dokładnie umyj, osusz i nabij na wykałaczki tak jak jest to pokazane na zdjęciu poniżej.
Te wykałaczki umieszczone w węższej części pestki, z której później wyrośnie pęd, będą swoistym rusztowaniem dla całej konstrukcji, którą następnie umieszczamy w słoiczku z wodą, tak by, pestka była w niej zanurzona przynajmniej do połowy. Tu mała uwaga techniczna – weźcie sobie do tego celu słoik znacznie szerszy niż pestka. Ja w jednym przypadku wzięłam taki niewiele większy od pestki i kiedy awokado zaczęło kiełkować a ja chciałam je przesadzić do ziemi, okazało się, że słoik muszę rozbić, bo pestka tak napęczniała, że nie da się jej inaczej wydostać. Taka anegdotka ku przestrodze.
Rośnij roślinko!
Kiedy już umieścicie awokado w słoiku z wodą, na konstrukcji z wykałaczek, odstawcie je w ciepłe miejsce, wszystko jedno czy słoneczne czy nie. Choć dobrze, żeby miało dostęp do światła. Co jakiś czas sprawdzajcie poziom wody i uzupełniajcie jej ubytek w razie potrzeby. Pestka nie może wyschnąć, bo wiadomo, że wtedy nic nie wykiełkuje. Po upływie mniej więcej 3 tygodni, (a zdarza się, że i dwa razy dłużej) pestka pęknie i najpierw na dole pojawi się pierwszy nieśmiały korzonek, a następnie z pęknięcia na górze zacznie wyrastać łodyga. Kiedy korzeń naszej sadzonki nieco się rozrośnie, można ją umieścić w doniczce z ziemią. Pestkę najlepiej zasypać ziemią mniej więcej do połowy, żeby przypadkiem nie zasypać kiełkujące łodyżki. Jeśli chodzi o ziemię to może być ona uniwersalna. Awokado nie ma wielkich wymagań w tej kwestii. Koniecznie jednak musi stać w miejscu dość słonecznym. Dla porównania macie tu sadzonki wyhodowane w tym samym czasie – jedna stała na oknie, a druga na regale. Chyba nietrudno się domyślić, która miała bardziej sprzyjające warunki do wzrostu.
Awokado rośnie bardzo szybko. Moje roślinki, które widzicie na zdjęciach mają niecały rok. Trafiły do doniczek gdzieś mniej więcej w lutym/marcu. Ku pokrzepieniu serc powiem wam, że to była już chyba trzecia albo czwarta próba z wyhodowaniem awokado. Poprzednie pestki siedziały w wodzie kilka tygodni i absolutnie nic się z nimi nie zadziało. Więc nie zrażajcie się jeśli po pierwszej próbie się wam nie uda. Jak już pozyskacie swoją sadzonkę to będzie ona rosła jak szalona. Jeśli nie chcecie, żeby wkrótce sięgnęła sufitu, możecie ją podciąć – po prostu utnijcie kawałek łodyżki z kilkoma wierzchnimi listkami. Wtedy roślina powinna bardziej się rozkrzewić. Podobno po około 10 latach można nawet doczekać się własnych owoców, więc bardzo liczę, że może gdzieś w okolicy czterdziestych urodzin będę zajadać się własnoręcznie wyhodowanymi owocami awokado. A nawet jeśli nie, to zawsze miło pocieszyć oko odrobiną samodzielnie wyhodowanej egzotyki.