zmijowisko ksiazka i serial
Regał

„Żmijowisko” – książka czy serial – co lepsze?

Rzadko zdarza się, by ekranizacja książki była lepsza niż sama książka. W przypadku „Żmijowiska” ta reguła także się potwierdza. W porównaniu do książki serial wypada zdecydowanie gorzej. Ba, jestem  nawet w stanie pokusić się o stwierdzenie, że gdybym nie czytała książki, niewiele bym z tego serialu zrozumiała. Nie jest to najgorsza ekranizacja, jaką widziałam, ale „Żmijowisko” jest tak specyficzną książką, że nie da się idealnie przenieść wszystkich wątków do scenariusza. Choć trzeba przyznać, że scenariusz pisany przez Wojciecha Chmielarza jest dość wiernym odwzorowaniem książki.

Książki górą

Jestem typem człowieka, który zdecydowanie woli książki, niż filmy czy seriale. Książka daje nieograniczone możliwości mojej wyobraźni. Mogę sobie do woli kreować w głowie wygląd bohaterów, miejsca, w których się znajdują, narracja jest tylko podpowiedzią w jaką stronę ta moja kreacja a zmierzać. Tymczasem serial narzuca nam czyjąś wizję, nie daje miejsca na myślenie i własną interpretację. Choć trzeba przyznać, że miałam niezły ubaw przy oglądaniu serialu, typując co odcinek, kogo też tym razem widzowie wezmą na celownik jako głównego podejrzanego w sprawie zaginięcia Ady.

Książka 10/10

„Żmijowisko” przeczytałam latem ubiegłego roku i była to pierwsza książka Wojciecha Chmielarza, która wpadła w moje ręce. Nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań, ba dość nachalna promocja książki, zaświeciła mi w głowie ostrzegawczą lampkę. Ale zaczęłam lekturę i… przepadłam. Ta książka jest doskonała! Nie ma w niej żadnych, absolutnie żadnych zbędnych wątków. Każde wydarzenie niesie ze sobą określone konsekwencje, każda zaistniała sytuacja z czegoś wynika. A że wątków jest całkiem sporo, tym bardziej chyle czoła przed Wojciechem Chmielarzem, że tak to sprytnie wszystko obmyślił, zapętlił, by doprowadzić czytelnika do kompletnego zaskoczenia na samym końcu powieści. „Żmijowisko” to książka tego rodzaju, że jak przed czytaniem ktoś Wam powie, kto zabił, to cała lektura traci urok. Więc tu wyjątkowo nie będę spoilerować, ale powiem Wam, że dokładnie pamiętam ile miałam typów potencjalnych morderców, ile gotowych rozwiązań, a żadne z nich nie okazało się trafne. Kiedy skończyłam czytać tę książkę dobrych kilkanaście minut siedziałam w fotelu i nie mogłam ochłonąć, wrócić z tamtego wykreowanego przez Chmielarza świata. A pierwsze słowa, jakie pojawiły się wtedy w mojej głowie brzmiały mniej więcej tak: Magda, i ty chcesz pisać książki? Przecież w życiu nie wymyśliłabyś takiej historii!

Albo uwielbiasz, albo… nie zrozumiałeś

Jestem dość aktywną uczestniczką dyskusji w jednej w fejsbukowych grup, zrzeszających czytelników kryminałów. I zauważyłam tam jedną rzecz – na temat „Żmijowiska” pojawiają się tylko dwa rodzaje ocen – albo ktoś ocenia ją jako arcydzieło, albo twierdzi, że jest nudna. Z tym pierwszym się zgadzam. Tego drugiego nie rozumiem. Tłumaczę sobie taką opinię jedynie tym, że ktoś po prostu nie zrozumiał tej książki. Bo to książka o ludziach 30+, którą właśnie ta grupa wiekowa najlepiej zrozumie. Mocno rozbudowany wątek psychologiczny, znakomita charakterystyka bohaterów, pokazana przez ich wybory, motywacje, relacje z innymi – to właśnie jest siła tej książki i to w powieściach z wątkiem kryminalnym kocham najbardziej. Naprawdę nie widziałam w „Żmijowisku” nic nudnego, nie gubiłam się pomiędzy przemieszanymi wątkami – teraz, wtedy, pomiędzy. Każdy z wątków posuwał akcję do przodu i przybliżał do rozwiązania zagadki zaginięcia Ady. Rozwiązania, które autor serwuje dopiero w ostatnich scenach powieści i które dosłownie wyrywa z butów. I co ciekawe to jedna z nielicznych książek, po której przeczytaniu nawet nie zaświtała mi w głowie myśl „co dalej?” Po prostu wszystko staje się jasne. Nie ma żadnego „dalej”.

wojciech chmielarz zmijowisko

„Żmijowisko” serial

W serialu te przemieszania czasu akcji nie są zbyt fortunne. Po raz kolejny powtórzę, że gdybym nie czytała książki, na pewno pogubiłabym się w chronologii wydarzeń. Istotne dla zrozumienia niektórych wątków detale są mocno eksponowane (jak choćby pomarańczowa bluza, która w całej tragedii odegrała kluczową rolę), ale w samej finałowej scenie ostatniego odcinka czegoś mi zabrakło. No i zostaje jeszcze do omówienia kwestia doboru obsady. Moim zdaniem najlepiej wypadł Cezary Pazura, ale też może i dlatego, że jego rola była bardzo specyficzna. Poradził sobie z tą kreacją znakomicie. Wojciech Zieliński również był świetny w swojej roli. Miło zaskoczyła Kamila Urzędowska w roli Sabiny, która choć zupełnie różniła się od moich wyobrażeń na temat tej postaci, zagrała naprawdę na poziomie. Reszta aktorów wyraźnie od nich odstaje. Paweł Domagała od początku nie pasował mi do roli Arka, ale trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę jego dotychczasowy aktorski dorobek, przydała mu się taka odmiana i był w swojej roli dość wiarygodny. Davina Reeve –Ciara zupełnie nie zgrała się z moimi wyobrażeniami na temat Adaomy, a w dodatku grała chyba najbardziej sztywno ze wszystkich. Urzekł mnie za to aktorski debiut Wojciecha Chmielarza w pierwszym odcinku. Zupełnie się tego epizodu nie spodziewałam i było to miłe zaskoczenie zobaczyć swojego ulubionego pisarza na ekranie.

Jeśli nie czytaliście „Żmijowiska”, lepiej darujcie sobie oglądanie serialu. Może się on wtedy okazać mocno niezrozumiały. A jeśli już jesteście po lekturze, to serial można obejrzeć jako ciekawostkę. Ale nie ma się co nastawiać na fajerwerki. Dla mnie nie jest to żadnym zaskoczeniem, ani też rozczarowaniem, bo nie wyobrażałam sobie, że ekranizacja może być lepsza niż sama książka. Zwłaszcza TAKA książka.

A Wy co sądzicie o „Żmijowisku”? Jestem ciekawa Waszych opinii zarówno o książce, jak i o serialu.

*Plakat serialu na głównym zdjęciu pochodzi ze strony filmweb.pl

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Starsze
Nowsze Most Voted
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
daniel

Zgodze sie z ocena książki oraz serialu. Zazwyczaj najpierw oglądam film/serial a pozniej` jesli ekranizacja oparta jest na literaturze, zdarza mi sie przeczytać bazę. W przypadku „Żmijowiska” było odwrotnie. Przyznam, ze to byl blad. W tej kolejności, serial kompletnie wyszedł na drewno (chociaż małżonka sobie bardzo chwaliła – nie czytała książki). A szkoda.
W przypadku „Ślepnąc od świateł” z kolei taka kolejność pozwoliła mi docenić postać głównego bohatera sportretowana przez aktora w serialu.

Ciągle męczy mnie pytanie: na ile serial byłby inny (lepszy, gorszy, po prostu inny) jeśli osoba odpowiedzialna za scenariusz nie był autor 🙂

2
0
Skomentujx