mat auryn moc czarownicy
Regał

Mat Auryn „Moc czarownicy” – recenzja

Już na wstępie muszę przyznać, że mam ogromny problem z oceną tej książki ze względu na jej specyfikę oraz na to, jakie miałam wobec niej oczekiwania i jak finalnie miały się one do treści tej publikacji. Dlatego też postaram się dość obiektywnie podejść do tej recenzji, bo wierzę, że są osoby, które „siedzą w temacie” i dla nich będzie to wartościowa i wiele wnosząca pozycja. Ja swoje relacje z tą książką mogę określić jako skomplikowane.

Kilka słów wyjaśnienia

Patrząc choćby na tytuły większości przeczytanych przeze mnie w ubiegłym miesiącu książek, można odnieść wrażenie, że trochę ciągnie mnie w kierunku dawnych wierzeń i dziwnych, mitycznych postaci, które od zawsze fascynowały ludzkość. I jest to oczywiście prawda. Jest we mnie nieco ezo-Grażyny, która śledzi fazy księżyca, zgłębia tajemnice kamieni szlachetnych i ich wpływu na nasze samopoczucie, coraz mocniej wierzy w moc naszych myśli, a niedawno nawet wyliczyła, że jest numerologiczną jedynką 😉 Dlatego z wielkim entuzjazmem sięgnęłam po książkę Mata Auryna, określanego mianem profesjonalnego medium, licząc na to, że znajdę w tej książce sporo interesujących informacji, które w jakiś sposób przydadzą mi się w codziennym życiu. Początek był obiecujący…

Wszyscy mamy tę moc

Po przeczytaniu pierwszych kilkunastu stron odniosłam wrażenie, że książka będzie próbą naukowego wyjaśnienia pewnych niezwykłych, można nawet rzec nadprzyrodzonych zjawisk, których czasem mamy możliwość doświadczać. No bo któż z nas nie ściągnął nigdy myślami jakiejś bliskiej naszemu sercu osoby, która niespodziewanie stanęła w naszym progu, albo zadzwoniła/napisała do nas właśnie w momencie, gdy intensywnie o niej myśleliśmy. Albo czy nie mieliście kiedyś proroczych snów, albo deja vu? Mat Auryn twierdzi, że wszyscy posiadamy nadprzyrodzone zdolności, jednak nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę i nie wszyscy potrafimy z nich korzystać. A jak wiadomo – jeśli czegoś nie ćwiczysz, to dana umiejętność zanika. „Moc czarownicy” ma być pomocą w rozwijaniu tych zdolności. Książka zawiera szereg ćwiczeń, które mają pomóc w rozbudzeniu naszych talentów parapsychicznych. I o ile takie podejście wydawało mi się początkowo interesujące, to im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym mocniej zaczynałam wątpić czy chodzi tylko o sferę parapsychiczną, czy raczej szerzej pojęte czarostwo, w które już niekoniecznie miałam ochotę się zagłębiać.

Nie ma fal? Ależ są!

Chyba najbardziej z całej książki zainteresował mnie fragment o naszych falach mózgowych i wprowadzaniu się na określone częstotliwości owych fal np. za pomocą medytacji. Według autora tego magicznego poradnika, aby zostać medium, musimy nauczyć się funkcjonować na pograniczu fal alfa i theta, czyli osiągać stan, jaki mamy tuż przed zaśnięciem (w tym miejscu pozdrawiam wszystkich rodziców małych ząbkujących dzieci – nie wiem jak wy, ale ja mam wrażenie, że na takich falach funkcjonuję ostatnio non stop ;)). Interesujące było także wyjaśnienie, iż oko czarownicy, o którym wielokrotnie wspomina Auryn w swojej książce, to tak naprawdę szyszynka, która w naszym organizmie odgrywa znaczącą rolę. Właśnie w tym miejscu nabrałam ochoty na dalszą lekturę, licząc na kolejne naukowe wyjaśnienia pewnych niewytłumaczalnych zjawisk, ale niestety temat został porzucony na rzecz następnych, w moim odczuciu coraz bardziej absurdalnych ćwiczeń.

Czarownice są wśród nas

Wierzę, że żyją wśród nas ludzie, którzy widzą i wiedzą więcej niż inni. Wierzę, w to, o czym kilkukrotnie wspominał Mat Auryn, że dzieci i zwierzęta także należą do tej specjalnych grupy, która widzi więcej. Sama niejednokrotnie przekonałam się na własnej skórze, że nasz umysł ma niesamowitą moc i czasem potrafi zrobić rzeczy, które trudno racjonalnie wyjaśnić. Nigdy nie zapomnę, jak kilka lat temu, będąc jeszcze na studiach, zgubiłam gdzieś hasło do USOS-a, a kolejnego dnia mieliśmy rejestrować się na wybrane przedmioty. Żadne z haseł, jakie wpisywałam nie okazało się tym właściwym, a ja kompletnie nie mogłam sobie przypomnieć, jakąż to kombinację liter i cyfr wybrałam do logowania. Myślałam o tym tak intensywnie, że to hasło… przyśniło mi się w nocy! Natychmiast wstałam, zapisałam je, a rano udało mi się bez problemów zalogować na swoje studenckie konto. Nie uważam się za czarownicę, że moje zdolności czasem mnie zaskakują.

Wróżby, ćwiczenia i… dokąd to wszystko prowadzi?

Czytając instrukcje kolejnych ćwiczeń, jakie poleca wykonywać autor książki „Moc czarownicy”, miałam coraz bardziej mieszane uczucia. Niektóre zaklęcia brzmiały po porostu śmiesznie, natomiast w wiele poruszanych w tej publikacji aspektów wolałam się nie zagłębiać. Rysowanie pentagramów? Nie, dziękuję. Energia związana z poszczególnymi planetami? Interesujące, ale jakoś nie poczułam chęci przywoływania energii tych planet. Magiczne kręgi i przywoływanie ich strażników? Dla mnie brzmi jak bajka. Choć np. ćwiczenie odnajdywania zagubionych przedmiotów wydało mi się interesujące.

mat auryn ksiazka moc czarownicy

Podsumowując: jeśli kogoś interesują czary, magia i wszystko co z tym związane, zapewne poczuje się usatysfakcjonowany po lekturze książki Mata Auryna. Ja jednak utwierdziłam się w przekonaniu, że wolę wersję light tego typu tematów, tzn. nie chcę się w to zagłębiać, a jedynie wybierać niektóre ciekawostki, które mogą mnie w jakiś sposób wzbogacić i poszerzać moje horyzonty.

Jeśli interesuje Was parapsychologia, to książek w tej tematyce znajdziecie mnóstwo. Sama mam ochotę bardziej zgłębić ten temat, jednak jeśli chodzi o „Moc czarownicy” to po raz pierwszy powstrzymam się od oceny, bo po prostu nie wiem w jakich kategoriach mam tę książkę oceniać. Chwilami wydawało mi się, że to publikacja popularnonaukowa, a momentami odnosiłam wrażenie, że czytam bajkę. Dlatego nie wystawiam końcowej oceny.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx