Motyw na grudzień: szukając spokoju
Grudniu, jak dobrze, że już jesteś! Tak bardzo czekałam…
Listopad minął mi w tempie ekspresowym, choć trafiały się dni, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Dopiero ostatnich kilka dni przyniosło lekki oddech i choć bardzo próbuję wyjść z trybu ciągłego czuwania, to po długich tygodniach, podczas których nieustannie w nim funkcjonowałam, nie jest to wcale takie proste. Wciąż budzi mnie każdy szmer, na dźwięk kaszlu mam stan przedzawałowy. Kładąc się do łóżka mogę zapomnieć o szybkim zaśnięciu, bo kiedy tylko przykładam głowę do poduszki, zaczyna się szalona gonitwa myśli. Tęsknię za spokojem. A ponieważ nie mam wielkiego wpływu na to, co się wokół mnie dzieje, pozostaje mi popracować nad spokojem w mojej głowie. I to jest myśl przewodnia, z którą wchodzę w ten grudzień.
Plan naprawczy
Mniej więcej wiem, co powinnam robić, żeby wreszcie poczuć się trochę spokojniej, ale też zdaję sobie sprawę, że te sposoby nie zawsze działają. Od dobrych kilku tygodni próbuję zapanować nad moimi reakcjami na stresujące sytuacje i choć nad niektórymi kwestiami przejęłam już kontrolę, to wciąż nie udaje mi się zasypiać ze spokojną głową i usiąść wieczorem w fotelu bez ciągłego nasłuchiwania. Ten stres wynika też z tego, że za bardzo przejmuję się nawet mało istotnymi kwestiami i dopisuję sobie czarne scenariusze do pozornie niewinnych zdarzeń, ale tak jakoś działa na mnie tegoroczna jesień. Muszę mieć jednak z tyłu głowy, że to, co się dzieje to jedno, a jak ja zareaguję na to, co się wydarzyło, to zupełnie inna kwestia. I na tę kwestię akurat mam ogromny wpływ. Dlatego w grudniu przede wszystkim szukam spokoju.
Książki? Zawsze! Ale pod pewnymi warunkami
Najłatwiej uciec w książki. Ale muszę uważnie dobierać lektury, żeby nie dokładać sobie trudnych emocji, ale wyciszać się, szukać w lekturze spokoju i ukojenia. Pewnie znów wrócę do książek Agnieszki Maciąg, mam też na oku pewną nowość, która zapowiada się bardzo obiecująco i zdaje się trafiać w moje aktualne potrzeby. Za to nie daję sobie przyzwolenia na żadne kryminały, thrillery, ani poruszające reportaże. Ma być spokojnie, mądrze i beztrosko. Już sam fakt, że moje regały wypełnione są bardzo szczelnie publikacjami, których jeszcze nie czytałam, a które wpisują się w ten grudniowy motyw, wywołuje uśmiech na mojej twarzy i spokój w sercu, bo odpowiednich lektur na pewno mi nie zabraknie.
Zająć ręce… i głowę
Planuję wrócić też do wyplatania makram i dłubania przy sznurkowej biżuterii, którym to czynnościom zawdzięczam zajęcie nie tylko rąk, ale też myśli. Skupienie się na tym, co tu i teraz, na kolorach i fakturach kamieni, sznurkowym splocie, na starannym wykończeniu – to naprawdę świetnie oczyszcza umysł i wprowadza spokój do serduszka. Na pewno sięgnę też do książek z recepturami na domowe kosmetyki i wreszcie sprawdzę choć kilka z interesujących mnie przepisów na domowej roboty maseczki i kremy. Jeśli dołożę do tego przedświąteczne porządki i planowanie menu na rodzinne spotkania, może się okazać, że nie będę mieć wcale czasu na analizowanie tego, co najpewniej i tak się nie wydarzy.
Dieta? A i owszem. Mentalna.
Odcinam się od wszystkiego, co może zachwiać mój mozolnie budowany spokój. Wyłączam powiadomienia w telefonie, przestaję śledzić wszelkie newsy ze świata. Telewizora i tak praktycznie nie włączam, a na radio mam alergię. Nic złego się nie stanie, jeśli przez jeden miesiąc w roku nie będę kompletnie poinformowana. Zdaję sobie sprawę, że to będzie trudne, bo nawet wchodząc tylko na portale społecznościowe i tak jestem bombardowana gradem rozmaitych informacji. Ale spróbuję przejść na tę dietę i ograniczyć wszystko, co mi nie służy, dołuje, powoduje lęk czy wywołuje negatywne emocje. Zamiast tego zrobię dekoracje świąteczne, upiekę pierniczki, cynamonki i będę wciągać kolejne smakowite książki. I tak, mam nadzieję, powoli odbuduję w sobie mój zagubiony gdzieś po drodze wewnętrzny spokój.
A Ty, jakie masz sposoby na przywrócenie wewnętrznego spokoju? Chętnie poczytam i poszukam inspiracji.