niech sie dzieje
Lifestyle

Motyw na sierpień: niech się dzieje!

Jedyne, na co tak naprawdę mamy wpływ, to nasze myślenie i podejście do tego, co się nam przydarza. Stąd właśnie mój pomysł na sierpień. Niech się dzieje! Róbmy swoje, ale też dajmy się ponieść chwili. Nie trzymajmy się kurczowo planu, bądźmy elastyczni. Zapowiada się intensywny pod wieloma względami czas i na pewno po drodze pojawią się jakieś nieprzewidziane zdarzenia. Kiedy ściśle trzymam się założeń, jakie czynię w swojej głowie, odnośnie do konkretnych tematów, a potem coś nagle się wykrzacza, niejednokrotnie trudno mi jest zapanować nad emocjami. Łatwo jest panikować, złościć się, czy wręcz załamywać, bo oto nagle przez jeden szczegół sypie się cały plan. A może tak właśnie miało być? Może lepiej będzie poszukać innego rozwiązania, pójść inną drogą, nie przywiązywać się tak mocno do swoich założeń? Niech się dzieje! A ja choć przez jakiś czas zamierzam płynąć z prądem, a nie głupio upierać się, by zawracać kijem nurt rzeki.

Płynąć z prądem

Nie umiem żyć bez żadnego planu, lubię mieć jakieś cele, do których dążę, inaczej mam poczucie, że czas przecieka mi przez palce. Ale czerwcowy motyw pokazał mi dobitnie, że co za dużo, to niezdrowo. Zamiast głupio się upierać i gonić naprzód, mimo iż wszystko krzyczy, żeby się zatrzymać, czasem zdecydowanie lepiej odpuścić na chwilę i dać się po prostu ponieść biegowi wydarzeń. Na niewiele rzeczy mam realny wpływ, więc zamiast martwić się na zapas tym, co może się wydarzyć, tym co może pójść nie tak, po prostu robię to, co w danej chwili robić mogę. A tym, czego nie mogę zmienić, po prostu nie zamierzam się przejmować.

Po co ten stres?

Czasem takie bezsensowne denerwowanie się, gdy coś idzie nie po naszej myśli nie tylko drenuje z energii, ale bardzo źle wpływa na nasz nastrój, na nasze postrzeganie świata i tak naprawdę tylko sami robimy sobie na złość, zamiast zwyczajnie odpuścić. Idealnym przykładem są tu różne sytuacje na drodze – korki, bezmyślni kierowcy, czy tacy, którzy wleką się 40 km/h, choć akurat jadą w terenie niezabudowanym i te 70 spokojnie mogliby pocisnąć. Co Ci w takiej sytuacji da to, że będziesz się złościć? Czy przez to nagle przyspieszą? Nie sądzę, by przejmowali się też tym, co Ty, jadąc za nimi myślisz, czy też słowami, jakie rzucasz pod nosem. Po prostu jedź. Tak, jak w danej chwili możesz.

Nie musi być idealnie

Wiadomo, że nauka takiego odpuszczania nie jest łatwa, to przychodzi z czasem. I z praktyką. A i limit sytuacji, które wyprowadzają nas z równowagi, czy też wytrącają z rytmu, a które jeszcze jesteśmy w stanie przełknąć, też jest indywidualną kwestią. Bo taki limit z pewnością istnieje. Ale nie o tym dziś. Mam nadzieję, że do takich skrajności nie dotrę, ale też nie zamierzam dać się wyprowadzić z równowagi zdarzeniom niezależnym ode mnie. Chcę przejść przez ten sierpień z uśmiechem, z nadzieją i ufnością, że wszystko jest tak, jak być powinno, nawet jeśli czasami odbiega nieco od moich wyobrażeń.

W swoim tempie

Może będzie trochę nerwów, może nie będzie perfekcyjnie, ale z pewnością będzie się działo. I dobrze. Potrzebuję zmian, chcę nabrać rozpędu, dość już tego marazmu. Wierzę, że czasem wystarczy jeden krok, by coś zmienić. I ten krok zamierzam poczynić. Bardzo jestem ciekawa dokąd mnie życie poniesie. Nie chcę gonić, nie chcę niczego przyspieszać. Nigdy też nie byłam perfekcjonistką. Ale równocześnie mam poczucie, że wreszcie wiem, czego chcę. Wreszcie te wszystkie drobne puzzelki, które pieczołowicie do tej pory zbierałam, zaczynają się układać w jakiś obrazek. Jeszcze trochę ich brakuje, jeszcze trudno powiedzieć, co ten obraz będzie przedstawiał, ale jakieś ramy zdążyłam ułożyć.

nie licze godzin i lat

Odłączona

Symboliczne znaczenie ma też dla mnie fakt, że kilkanaście dni temu po ponad 5 latach ciągłego użytkowania, obsesyjnego wręcz monitorowania ilości kroków i przespanych godzin, pożegnałam się ze smartwatchem MiBand. Nie miałam więcej zapasowych opasek, a ostatnia, której używałam pewnie ponad rok, dosłownie się rozsypała. Uznałam to za znak. Myślałam, że będzie mi trudno się przyzwyczaić do jej braku, ale wystarczyło parę dni, żebym poczuła się wolna i przestała obsesyjnie myśleć, ileż to jeszcze kroków muszę przejść, żeby dobić do magicznej granicy 10 tysięcy. Mam też wrażenie, że lepiej sypiam, nie zamartwiając się, jak mało godzin snu mam przed sobą. Pewnie prędzej czy później kupię jakiś smartwatch, bo taki gadżet bardzo przydaje się podczas biegania, ale póki mam przerwę w treningach, nie zaprzątam sobie tym głowy i korzystam z tej technologicznej wolności. Mniej siedzę też z telefonem w dłoni, skupiając się na realnym życiu. Bo to przecież w nim dzieje się WSZYSTKO. I niech się dzieje!

5 1 głosuj
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx