motyw na sierpien offline
Lifestyle

Motyw na sierpień: offline

Prawdę mówiąc już pod koniec lipca zaczęłam wprowadzać ten motyw w życie. Potrzebuję odpoczynku, resetu. Nie od pisania, bo za tym tęsknię, ale na liście priorytetów musiało ono czasowo ustąpić miejsca innym kwestiom. Do pisania potrzebuję ciszy, skupienia, spokojnej głowy, jeśli te warunki nie są spełnione, trudno sklecić mi sensownie brzmiące zdanie. Dobrze, że czytać potrafię w każdych warunkach, stąd w ubiegłym miesiącu zdecydowanie więcej czytałam, niż pisałam i stąd niemal wszystkie lipcowe teksty to recenzje książek. Cóż, bywa i tak. Perspektywa najbliższych tygodni nie rysuje się zbyt różowo i o odpoczynku w ścisłym tego słowa znaczeniu mogę raczej zapomnieć. Nie zmienia to faktu, że chcę przede wszystkim odpocząć od internetu, social mediów i wszystkiego, co się dzieje w tym światku. A mam wrażenie, że zmierza to w coraz gorszą stronę.

Nie zawsze jest różowo

Choć zawsze staram się szukać pozytywów we wszystkim, co mnie spotyka, to jednak notoryczny brak snu i monotonia codzienności prędzej czy później dają się we znaki, zwłaszcza, kiedy brakuje zdrowego balansu między wszystkimi życiowymi rolami, jakie przychodzi mi spełniać. I jeśli tak jak w ubiegłym miesiącu przez trzy tygodnie jest super i mam wrażenie, że wszystko udaje mi się doskonale zbalansować, to nagle ni stąd ni zowąd przychodzi moment, że ot tak, bez żadnego powodu te ledwo zipiące bateryjki jednak ulegają wyczerpaniu. I dziś np. mocno to czuję. Jestem cholernie zmęczona. A co najgorsze, uświadomiłam sobie, że nie umiem odpoczywać. Bo oto położyłam się z nadzieją na drzemkę, wszak 4 godziny przerywanego snu, to mimo wszystko dramatycznie mało, ale przez głowę goni milion myśli, a przeważają te z gatunku co by tu jeszcze zrobić. Tak więc po kwadransie leżenia zwlekam się z łóżka i wypakowuję zmywarkę, układam na półkach ubrania, które wczoraj do późna prasowałam, ustawiam buty, zbieram porozrzucane zabawki, a ostatecznie decyduję, że może w końcu wypada coś napisać.

Źródło problemu

Przy śniadaniu przeglądam Facebooka, Instagram i pocztę. W ciągu dnia też łapię się na tym, że co chwilę sięgam po telefon. Pod pretekstem szukania przepisu na obiad pół godziny spędzam na bezmyślnym przeglądaniu stron internetowych. Jeszcze tylko odpiszę na maila i odkładam telefon, ale oto przychodzi kolejne powiadomienie i super oferta z ulubionego sklepu. No to przejrzę, co tam dla mnie mają. Oczywiście to nie jest tak, że poświęcam temu 100% uwagi, ale zdecydowanie za dużo siedzę z nosem w telefonie i mam wrażenie, że to też jeden z powodów, przez które mam ostatnio tak kiepski nastrój. Bo w internecie coraz więcej rzeczy mnie wkurza. Dość wyczerpująco opisałam to tutaj i od tego czasu pojawiła się jeszcze jedna kwestia, która pewnie nie tylko mnie irytuje, a mianowicie

Wszyscy chcą mi coś sprzedać

Instagram stał się wielkim targowiskiem. Naprawdę trudno tu znaleźć profile, których właściciele niczego nie sprzedają, albo nie reklamują. Nie neguję samego zarabiania w social mediach, bo da się to robić ze smakiem, ale wszechobecny nachalny marketing wychodzi mi już bokiem. Praktycznie wszyscy instagramowi twórcy oferują jakieś swoje e-booki, kursy, presety, książki, kubki, koszulki, planery, tudzież kody zniżkowe, ewentualnie zarzucają swoich odbiorców linkami afiliacyjnymi do sklepów. Mam poczucie, że w ostatnim czasie tak się to nasiliło, że serio mam już tego przesyt i… wylogowuję się.

sierpien blisko natury

Niepoprawna poprawność

Moją niechęć budzi też to, co dzieje się w mediach jeśli chodzi o szeroko pojęte kwestie tolerancji, a co momentami zakrawa o absurd. Mam wrażenie, że najlepiej w ogóle się nie odzywać, bo jeśli tylko wyrazisz swoje zdanie na jakikolwiek temat, to na pewno ktoś poczuje się urażony. Niby mamy wolność słowa, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jest ona mocno powierzchowna i tak naprawdę nakłada się na nią wiele ograniczeń. Telewizji nie oglądam już od dawna, wyjątku nie robię nawet dla Igrzysk Olimpijskich, choć może mimo wszystko skuszę się na mecz ćwierćfinałowy naszych siatkarzy (i oby na tym jednym się nie skończyło). Jednak nawet przeglądając social media dociera do mnie wiele newsów i treści o przygnębiającym charakterze, o których zdecydowanie nie chciałabym wiedzieć. Skumulowało się to do tego stopnia, że uznałam, iż pora powiedzieć zdecydowane dość, wylogować się do realnego życia i…

Odnaleźć równowagę

Skupię się na pewniakach, na tym co zawsze niezawodnie ładuje mnie pozytywną energią. Książki, treningi, natura – ta trójca pozwala mi nie zwariować, nawet kiedy bywa ekstremalnie ciężko. Mam nadzieję, że i tym razem ta kombinacja pozwoli mi nieco podładować baterie, a dzięki rezygnacji z social mediów odkryję, że nagle mam bardzo dużo czasu. Oczywiście nowe wpisy będą się pojawiać na blogu. Z jaką częstotliwością, póki co trudno mi określić. Pomysłów mi nie brakuje, raczej czasu by je przelać do edytora tekstu (jak to okropnie brzmi!). Jestem ciekawa jak się powiedzie mój eksperyment i jakie będę mieć wnioski po tych trzydziestu dniach offline. A  może ktoś z Was zdecyduje się na podobny eksperyment?

5 2 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx