Schyłek lata
Jeszcze kilka dni temu bociany niespiesznie przeczesywały okoliczne łąki gromadząc energię na czekającą je podróż. Dziś bocianie gniazdo opuszczone usycha w ostatnich tak gorących promieniach słońca.
Jaskółki dają pożegnalny koncert, rozmieszczone niczym nuty na pięciolinii. One też gotowe są już do drogi.
Pola jeszcze niedawno zielone, a potem złote rozciągają się nagie pod rozgrzanym niebem.
Jabłka w sadzie nabierają rumieńców i kuszą słodkawym aromatem, by przechodnie nie pozostali obojętni na ich wdzięki i zabierając je z sobą, uratowali przed chłodem wrześniowych nocy.
Wieczory kuszą mnie feerią barw rozciągniętych na pierzastych obłokach. Znikające za horyzontem słońce codziennie udowadnia jak niesamowitym jest artystą. Żaden zachód słońca się nie powtórzy. Wychodzę więc posłuchać wieczornego koncertu, w którym pokrzykiwanie pierzastych chórów miesza się z urywaną melodią skrytych gdzieś przy miedzy świerszczy. Trawy delikatnie pieszczą moje łydki i rośnie we mnie pokusa, by zdjąć sandały, rzucić je gdzieś obok i zatopić stopy w chłodnej rosie i bujnej zieleni…
Ale oto gdzieś pośród żaru ciągle płynącego z nagich pól wyczuwam nagły powiew chłodu. Trawy szybko poruszają się, żeby zamaskować tę fałszywą nutę w wieczornym spektaklu. Ale nie uśpią mojej czujności, bo oto między wciąż gorącym powietrzem, skumulowanym pod stygnącym niebem, pojawia się coraz więcej chłodu. Jest on tak niespodziewany i tak zaskakujący, że zatrzymuję się gwałtownie, by upewnić się, że moje zmysły otumanione wieczornym koncertem barw i dźwięków, właściwie odczytują ten nadmiar bodźców.
Wtem mój wzrok pada na dogasająca w resztkach światła dnia złotą poświatę rozciągniętą wzdłuż drogi. Kwitnąca nawłoć. A więc to tak. To już? Ta niema zapowiedź schyłku lata rozwiewa resztki złudzeń. Za nic ma kalendarz, który dumnie głosi, że do nadejścia jesieni jeszcze sporo czasu. Bociany i jaskółki przeczuły to już wcześniej. Ja musiałam poczuć powiew schyłku lata na własnej skórze.
Piękne zdjęcia ;*