Wojciech Kulawski „Między światami”
Zaintrygował mnie zarówno tytuł, jak i opis tej powieści i choć dotychczas nie miałam najlepszych wspomnień, jeśli chodzi o współprace bezpośrednio z autorami (trafiałam na tak marne teskty, że nawet nie wspominałam tu o nich, bo nie lubię pisać negatywnych recenzji), to postanowiłam zaryzykować i dać szansę tej książce, bo zapowiadała się obiecująco. I przez ¾ tekstu byłam naprawdę miło zaskoczona. Ba, byłam wręcz zafascynowana stworzonym przez autora światem. Dosłownie płynęłam przez tę historię, nie mogłam się od niej oderwać i pochłonęłam ją w jeden dzień. Na koniec został jednak lekki niesmak. Bo fabuła stworzona przez Wojciecha Kulawskiego miała ogromny potencjał, była doskonale poprowadzona, ale jej zakończenie, a właściwie ostatnie 50 stron kompletnie nie przypadły mi do gustu. To, co dzieje się wcześniej – ta doskonale budowana tajemniczość, nieziemski pierwiastek, niewyjaśnione zdarzenia, sprytnie podrzucane przez autora tropy, tracą nagle urok w obliczu… no nie chcę tu zdradzać zakończenia, ale dla mnie było ono po prostu niesmaczne i niepasujące do tego wszystkiego, co działo się wcześniej.
Ale po kolei
Już po przeczytaniu prologu, wiedziałam, że to będzie ciekawie napisana historia, a kolejne rozdziały tylko mnie w tym utwierdzały. Wojciech Kulawski umiejętnie operuje słowem, budując klimat grozy, wprowadzając niespodziewane zwroty akcji, by następnie nieco zwolnić, uśpić czytelniczą czujność i znów zaatakować znienacka. „Między światami” to powieść, która biegnie dwutorowo. Z jednej strony mamy wydarzenia związane z byłym policjantem – Leonem Kowalem – głównym bohaterem, który próbuje swoich sił jako prywatny detektyw, a jego pierwsze zlecenie dotyczy tajemniczego zniknięcia Magdy Zawadzkiej. Chłopak Magdy, Kamil Rozner, próbuje dowiedzieć się prawdy o swojej ukochanej, wiążąc zaginięcie dziewczyny z jej tajemniczą pracą w nie mniej tajemniczej firmie. W śledztwie pomagają Kowalowi jego żona Olga oraz asystentka Monika.
Gdy nauka spotyka się z tym, co niewyjaśnione
Równolegle poznajemy wątek z przeszłości – Grażyna i Sylwia, psycholożka i matematyczka, spotykają się na jednej z rajskich plaż Dominikany. Znudzone dotychczasowym życiem szukają nowych wrażeń i cóż… znajdują je. Ale od tego momentu ich życie nabiera zupełnie innych barw. Wspólny projekt na uczelni kończy się… nie będę zdradzać jak, ale powiem tylko tyle, że jest ciekawie, aczkolwiek opis ostatniego badania, jakie wspólnie przeprowadzały doktorantki był pierwszym zgrzytem w naprawdę świetnie napisanej historii. Jednak przymknęłam na to oko i czytałam dalej, a dalej było nie mniej interesująco. Zwłaszcza, kiedy z pozoru niepowiązane wątki zaczęły się zazębiać.
Siły nadprzyrodzone i ludzkie słabości
Kocham wszelkie motywy magiczne i parapsychologiczne w książkach, a tutaj było ich naprawdę sporo. Opis wiedźmich domów i ten niepokój, jaki towarzyszył poszukiwaniom prowadzonym w małej wiosce przez Leona i jego asystentkę Monikę, był po prostu znakomity. Aż zacierałam ręce na to, co się będzie dalej działo. Połączenie naukowej wiedzy, nowoczesnych technologii i zjawisk nadprzyrodzonych to doskonały pomysł na intrygującą powieść i tak jak wcześniej wspomniałam – przez ponad 250 stron byłam tą książką zachwycona. Żeby było jeszcze ciekawiej autor wplótł w fabułę także wątek zazdrości i kobiecej rywalizacji. Pojawienie się znikąd atrakcyjnej asystentki Moniki nieźle namieszało w związku Leona i Olgi.
Makabryczne zakończenie
I wszystko było pięknie do czasu, kiedy Olga nie pojawiła się w mieszkaniu byłego chłopaka Moniki. Od tego rozdziału następuje w tekście wyraźna zmiana. Zamiast tajemniczości, wyczuwalnego wcześniej napięcia i genialnego klimatu jest już tylko horror i makabra. Nie lubię książek, w których latają wnętrzności, krew leje się strumieniami, a zombie biegają po ulicach. Rozumiem, że takie powieści też mogą mieć swoich fanów, ale ja zdecydowanie ponad taką stylistykę przedkładam rozbudowaną psychologię postaci, aurę tajemniczości i pewne niedopowiedzenia. W zakończeniu „Między światami” niestety mi tego zabrakło. Szkoda, bo to mogła być jedna z lepszych powieści, jakie przeczytałam w tym roku, ale zakończenie sprawiło, że nie wiem jak mam ocenić tę książkę. Nie pasuje mi ten finał do całej powieści. Od pierwszych stron książka trzymała naprawdę niezły poziom, a tu nagle takie nieprzyjemne zaskoczenie. Nie mniej jednak uważam, że jest to świetna, przemyślana historia, w 75% trafiająca w mój gust. A przecież 75% to dużo. Jedno jest pewne – to książka, o której na pewno szybko nie zapomnę.
Dziękuję autorowi, Wojciechowi Kulawskiemu za egzemplarz recenzencki powieści.
Super recenzja. Muszę dopaść te niesamowitą powieść.