Magda Skubisz „Czarci ogród” – recenzja
*współpraca recenzencka z TaniaKsiazka.pl
Niezwykle cieszy mnie fakt, że po znakomitej „Aptekarce” nie trzeba było długo czekać na kolejny tom sagi rodu Tyszkowskich autorstwa Magdy Skubisz. Muszę przyznać, że choć nie jestem wielką fanką powieści osadzonych w innych czasach niż wiek XX (wyjątek to wszelkie slavic booki), to dobrze jest czasem sięgnąć po książkę spoza kręgu swoich czytelniczych zainteresowań, bo można odkryć właśnie takie perełki i cóż… przepaść bez pamięci w tamtym świecie. „Czarci ogród” moim zdaniem jest jeszcze lepszy od „Aptekarki”. Akcja tej powieści płynie wartko, a za sprawą Antoniego Tyszkowskiego, z którego perspektywy poznajemy dalsze losy rodu Tyszkowskich, cały czas coś się dzieje i ani przez moment nie wieje nudą. Taka zmiana narracji zdecydowanie dobrze zrobiła tej serii, bo w „Aptekarce” chwilami postawa Katji budziła u czytelnika znużenie i irytację. Zresztą Toni też irytuje, choć w nieco inny sposób.
Cóż to za postać!
Uparcie nie szukam w sieci informacji o rodzinie Tyszkowskich, gdyż nie chcę sobie psuć frajdy z poznawania kolei losów członków tego rodu (choć domyślam się, jak może skończyć się ta historia). A starszy z braci Tyszkowskich bez wątpienia jest bardzo interesującą postacią i choć z całych sił próbowałam go polubić, a przynajmniej zrozumieć jego zachowanie, to niestety okazało się to zadaniem powyżej moich możliwości. Nie mniej jednak uważam, że był to znakomity zabieg ze strony Magdy Skubisz, by nadać trochę tempa akcji kolejnego tomu i postawić Antoniego w centrum wydarzeń, pokazać życie na dworze z jego perspektywy. Choć Toni nie chce stanąć w prawdzie przed faktem, że zauroczył się niepokorną dworską aptekarką i zawzięcie próbuje sam siebie przekonać, że nic nie czuje do „Sarniny”, jak złośliwie nazywa Katję, to w wyniku intrygi uknutej przez Augustę Kowalską musi zmierzyć się ze swoimi uczuciami i nową sytuacją, w jakiej nieoczekiwanie znalazła się aptekarka. Kiedy spotykają się dwa tak silne charaktery, musi zaiskrzyć i zapewniam Was, że iskrzy mocno. A ponieważ to dopiero drugi tom sagi z pewnością jeszcze wiele się wydarzy, a Magda Skubisz bezlitośnie zostawia wiele wątków bez rozwiązania tak, że docierając do ostatniej strony, od razu chciałoby się przejść do czytania kolejnej części.
Z dbałością o detale
Trzeba oddać Magdzie Skubisz, że świat nakreślony przez nią w „Czarcim ogrodzie” jest niezwykle plastyczny. Podczas lektury dosłownie czujemy przenikliwy, zimowy chłód, zapach ziół, woń ubogiej wiejskiej chaty, przechodzi nas dreszcz na myśl o dziwnych praktykach, które odbywają się w podziemiach dworu Kowalskich, a opis ruin zamku i tytułowego czarciego ogrodu wnosi do książki mroczny, acz niepozbawiony magii pierwiastek. Wszystko to okraszone jest językiem właściwym dla tamtej epoki, a autorka zadbała o najmniejsze detale, wplatając w tekst takie smaczki, jak np. fragmenty XIX-wiecznej prasy. Nie sposób nie wspomnieć jeszcze o ludowych wierzeniach i zabobonach, zwłaszcza tych dotyczących kobiet, zajmujących się zielarskim rzemiosłem. Na galicyjskiej wsi wciąż określane były one mianem czarownic i wiele osób chętnie zobaczyłoby je na płonącym stosie.
Znakomita kontynuacja
Co mnie szczególnie urzekło w tej książce? Intrygujące metafory, spora dawka humoru i błyskotliwych dialogów, przy czytaniu których uśmiech nie schodził mi z twarzy. Mam wrażenie, że w porównaniu z „Czarcim ogrodem” „Aptekarka” nie miała takiego rytmu, zdarzały się tam miejscami mniej interesujące momenty. Tymczasem drugi tom sagi rodu Tyszkowskich jest tak dobrze napisany, że naprawdę żal mi było odkładać tę nowość nawet na moment, tak bardzo wciągnął mnie ten świat XIX-wiecznej Galicji z wszystkimi jej urokami i ciemnymi stronami. Ale warto było zarwać noc, bo zapewniam Was, że w tym tomie nie ma nudy ani zbędnych opisów. Znów niebagatelną rolę w tej książce odgrywają zioła i jeśli czytaliście pierwszy tom sagi, będziecie zaskoczeni, kto w kryzysowej sytuacji sięgnie do zielarskich praktyk. A niektóre sceny z zielarskimi księgami będą mi się chyba śnić po nocach. Jeśli tak jak ja kochacie książki i zioła, to zapewniam Was, że mimo iż to powieść obyczajowa, momentami podczas czytania Wasze tętno może gwałtownie wzrosnąć. Nawet jeśli nie jesteście fanami XIX-wiecznych sag rodzinnych, dajcie szansę tej serii. I mówię to z pełnym przekonaniem, bo sama nigdy nie gustowałam w tego typu literaturze, a tą sagą jestem zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejne tomy.
Moja ocena 8.5/10
Hmm…jak zwykle chwytliwa recenzja, zastanawiam się czy mnie również zaciekawiłaby ta książka.
„Czarci ogród” całkiem możliwe, „Aptekarka” mogłaby być chwilami trudna do przebrnięcia dla czytelnika płci męskiej, ale bez znajomości pierwszego tomu nie ma się co zabierać za drugi. Tak czy siak – polecam 🙂