Motyw na lipiec: obfitość
Lipiec to czas kojarzący się z wolnością. Wakacje, urlopy, odpoczynek. Ale to też niezwykła obfitość. Dzień jest wciąż nieprzyzwoicie długi, noce ciepłe, a słońce napełnia energią i sprawia, że życie mimo codziennych trosk wydaje się jakieś takie łatwiejsze. Przyroda nas rozpieszcza. Na łąkach złoci się dziurawiec, lipy kuszą swoim słodkim zapachem, lada chwila zaczną dojrzewać pierwsze pomidory. Jest leniwie, błogo i można poczuć się nieprzyzwoicie bogatym, kiedy patrzy się na łąkę pełną ziół, grządki z własnoręcznie wysianymi warzywami, albo krzaczki uginające się od borówek czy porzeczek. Lipiec hojnie nas obdarza, więc otwórzmy się na tę obfitość i korzystajmy z niej ile się da.
Sezon ogórkowy… i nie tylko
Właśnie startuje sezon ogórkowy, w obiadowym menu królują chłodniki, albo młode ziemniaczki z kefirem. Na deser można przegryźć jeszcze truskawki, ale właśnie zaczynają się pojawiać jagody, więc dosłownie za moment rozpocznie się w kuchni jagodziankowe szaleństwo. Lipiec to czas spotkań przy grillu, lemoniady z syropem z czarnego bzu i kąpieli w basenie. To czas bukietów z polnych kwiatów, żniw i zachwytu nad wspaniałością natury. Właśnie teraz tworzymy niesamowite i jedyne w swoim rodzaju wspomnienia, które będą koić nasze zmarznięte dusze w listopadowe wieczory. Korzystajmy więc ile się da z tego cudownego czasu, z tej oszałamiającej lipcowej obfitości.
Dopasuj do siebie
Czerwcowe wyzwanie nie do końca mi wyszło. Mniej więcej do połowy miesiąca byłam mistrzynią produktywności, ale potem przyszło do mnie kilka refleksji i nieco zmieniłam zarówno myślenie, jak i strategię działania. Ale mimo to jestem zadowolona z tego czasu, przede wszystkim dlatego, że spędziłam go w zgodzie ze sobą. Zrozumiałam, że nie warto się szarpać, że jednego dnia mogę odhaczyć 10 zadań z listy, a kolejnego zrobić tylko jedną zaplanowaną rzecz i to jest ok. A w lipcu chcę przede wszystkim cieszyć się tym, co jest, otworzyć się na tę obfitość i korzystać z niej. Do bólu brzucha. Chcę bezczelnie objadać się czereśniami, borówkami i ogórkami małosolnymi. Na obiad codziennie mogę robić fasolkę szparagową z masłem i bułką tartą, albo kalafior w panierce z ciecierzycy. Zanim mi się to znudzi, minie sezon na te pyszności, chcę więc maksymalnie wykorzystać ten czas.
Letnia celebracja
Zamierzam zbierać, suszyć, macerować, zamykać w słoiki i na wszelkie sposoby przetwarzać tę letnią obfitość. Otwieram się na wszystko, co przynosi lipiec i chcę wycisnąć z niego jak najwięcej pięknych wspomnień. Chcę celebrować lato, być tu i teraz, nie martwić się, co będzie za tydzień, czy za kilka miesięcy. Tylko zakorzeniając się w danej chwili, w danym dniu i momencie, można poczuć prawdziwą radość z życia. Nie będę liczyć kroków, kalorii i przebiegniętych kilometrów. Pozbywam się wszystkiego, co mnie ogranicza. Nie chcę uronić nic z tej lipcowej obfitości, niczego nie zamierzam sobie odmawiać. Jest tyle smaków lodów do spróbowania, tyle wschodów i zachodów słońca do obejrzenia, tyle książek do przeczytania i tyle ścieżek do wydeptania…
Lipcowe nowości
Jeśli chodzi o książkowe premiery lipiec nie zapowiada się szczególnie interesująco. Poza najnowszą powieścią Żanety Pawlik „Światło po zmierzchu” nie czekam jakoś specjalnie na żadną nowość. I w sumie całkiem na rękę jest mi taki stan rzeczy, bo nazbierał mi się pokaźny stos ciekawych pozycji i jest szansa, że wreszcie skorzystam z tej książkowej obfitości. W ramach produktywnego spędzania końcówki czerwca przejrzałam moją garderobę i stwierdzam, że mam nieproporcjonalnie dużo letnich ubrań w stosunku do panującego w naszym kraju klimatu. Mam nadzieję, że lipcowa pogoda będzie łaskawa i będzie mi dane skorzystać z tej obfitości letnich sukienek.
Bogactwo i obfitość są… w głowie
Dużo u mnie ostatnio takich życiowych rozmyślań i doszłam do wniosku, że tak naprawdę wszelka obfitość, dostatek, czy jak sobie to nazwiemy, to poczucie, które w dużej mierze zależy od… naszej głowy, od tego, jak postrzegamy świat. Przyzwyczailiśmy się do konsumpcjonizmu, wszystkiego chcemy mieć dużo, kuszą nas wszelkie nowości, promocje, wyprzedaże itd. A może by tak spojrzeć łaskawszym okiem na to, co już mamy? I po prostu cieszyć się tym co jest i z tego korzystać, nie goniąc, nie szukając… Tak jak pisałam na początku – można poczuć się bogatym mając swoje krzewy owocowe, łąkę pełną ziół i ładny widok z okna. I takiego poczucia bogactwa i obfitości życzę nam w tym pięknym letnim czasie. Korzystajmy z niego, ile tylko się da. Nie zamierzam być tylko smutną obserwatorką tego niezwykłego letniego spektaklu. Jestem lipcową hedonistką.