Podsumowanie 2023 roku
W tym roku dużo się zmieniło. Ja też się zmieniłam. To był rok wielu spełnionych marzeń i osiągniętych celów, rok wiary w swoją intuicję, poszerzania horyzontów. Hasłem przewodnim mijającego roku było słowo elastyczność i przyznam, że była to niezwykle trafnie dobrana fraza, bo nie zliczę ile razy musiałam nagle zmieniać swoje założenia i szyć z tego, co miałam, odpuszczając poczynione wcześniej plany i pozwalając wydarzeniom biec własnym rytmem. Zdecydowanie lepiej mi z takim właśnie podejściem. Zamiast się szarpać i upierać przy swoim – odpuszczam. Każde trudne wydarzenie traktuję jako lekcję, otwieram się na znaki, uczę się bezgranicznie ufać. Celebruję codzienność i zwyczajność. Jak najmocniej staram się być tu i teraz i nie wybiegać zanadto w przyszłość, choć lubię mieć długoterminowe cele.
Koniec z liczeniem
W tym podsumowaniu wyjątkowo nie zobaczycie zbyt wielu cyferek. Po majowym wyzwaniu biegowym poczułam, że musze trochę zwolnić, zregenerować siły i od czerwca przestałam tak intensywnie ćwiczyć. Jeszcze kilka razy pobiegałam, bo trudno było mi zrezygnować z tej aktywności, ale potem na tyle pochłonęło mnie życie, że odpuściłam wszelkie treningowe aktywności. Później zepsuł się mój smartwatch, a ten nowo zakupiony również okazał się wadliwy, więc skończyło się obsesyjne liczenie kroków, długości i jakości snu. Najpierw było to trudne, ale później bardzo uwalniające.
Gdzie faktycznie toczy się życie?
Jakoś tak wyszło, że dosłownie z dnia na dzień ograniczyłam moją aktywność w social mediach. Beznadziejne, niemal zerowe zasięgi na Instagramie zniechęciły mnie do wrzucania tam jakichkolwiek treści, nawet recenzji przeczytanych książek. Od tego mam swoją stronę i to na niej w dalszym ciągu będę się skupiać. Mijający rok udowodnił mi, że taka konsekwencja jednak owocuje. Nie czuję już absolutnie żadnej potrzeby chwalenia się gdzie byłam, publikowania swoich zdjęć i zbierania lajków. Stawiam na to prawdziwe życie, a nie ten wykreowany świat. Relacje twarzą w twarz są dla mnie absolutnie bezcenne i żadne Facebooki tego nie zastąpią.
Są rzeczy niezmienne
Tylko miłość do książek pozostała we mnie niezmienna i jedyne statystyki, jakie jeszcze prowadzę to te dotyczące ilości przeczytanych przeze mnie książek. W 2023 roku przeczytałam 66 książek. Przyznam, że jestem zaskoczona tą liczbą, gdyż zdarzały się miesiące, w których ledwo dałam radę przebrnąć przez 3-4 publikacje, a były i takie, w których pochłaniałam 8 tytułów. Finalnie uzbierało się tego całkiem sporo i mam nadzieję, że uda mi się utrzymać tę tendencję. W nowym roku zamierzam wykupić abonament w Audiotece i nastawiam się także na słuchanie audiobooków. We wrześniu zrobiłam przegląd swoich książkowych zbiorów i okazało się, że mam ich… dużo. Od tamtego czasu przybyło przynajmniej kilkanaście egzemplarzy i właśnie zorientowałam się, że przydałby się kolejny regał… No kocham książki i nic na to nie poradzę.
Nowe możliwości
To był ciekawy rok, jeśli chodzi o współprace recenzenckie. Odkryłam prawdziwą perełkę – Wydawnictwo Biały Wiatr, które ma w swojej ofercie tak świetne książki, że serio chciałabym przeczytać niemal wszystkie. To był też kolejny rok fajnej współpracy z księgarnią TaniaKsiazka.pl. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że możemy razem promować nowości i to nie tylko książkowe. Także współpraca z Wydawnictwem Otwartym nabrała bardziej regularnego charakteru i mam nadzieję na jej kontynuację w nadchodzącym roku. To dowód na to, że marzenia się spełniają, bo nie ukrywam, że to jedno z moich ulubionych wydawnictw i chyba sobie wyafirmowałam tę współpracę. To może teraz pora na Marginesy, Znak i Vital? Halo, Wszechświecie, czy mnie słyszysz? 😉
Moc afirmacji
W ogóle można się śmiać z tych afirmacji, ale mnóstwo rzeczy, o których marzyłam, wreszcie w tym roku się zmaterializowało i niejednokrotnie byłam w szoku, kiedy wszystko układało się po mojej myśli, a nawet lepiej niż to sobie wyobrażałam. Czasem były to drobnostki typu znalezienie wymarzonych krzeseł w atrakcyjnej cenie na internetowej aukcji, albo wytropienie dokładnie takiego swetra, jakiego szukałam w lumpeksie, ale jest w tym coś niesamowitego. Mniej więcej od września jestem chodzącym poczuciem wdzięczności i mam wrażenie, że całe dobro i optymizm, jakie posyłam w świat, wraca do mnie w jeszcze solidniejszej dawce. Szczerze polecam takie podejście. Zamykam oczy na niechęć, zazdrość, zawiść, negatywne komentarze kierowane w moją stronę. Odcinam się od tego całkowicie. Skupiam się tylko na tym, co dobre, koncentruję swoją uwagę na pozytywach i… jest cudownie!
Ranking najlepszych książek 2023 roku
Wracając do książkowych tematów – pora na ranking najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w 2023 (niekoniecznie wydanych właśnie w tym roku).
- „Stara Słaboniowa i spiekładuchy”. Absolutny majstersztyk! Genialna, klimatyczna i zapadająca w pamięć książka. Najlepsza ze wszystkich slavic booków, jakie w życiu czytałam.
- „Ogród Bellingham”. Moja ukochana comfort book tego roku. Niby to opowieść o budowaniu ogrodu, ale ja znalazłam w niej znacznie więcej.
- „Zioła przeciwwirusowe”. Genialna pozycja. Jestem totalnie oczarowana opracowaniami Buhnera. Polecam równie mocno także „Antybiotyki ziołowe”
- „Prawdziwy Anthony Fauci”. Książka, która otwiera oczy, rozbudza ciekawość i sprawia, że chcesz drążyć dalej. Niesamowicie intrygująca, a jednocześnie przerażająca.
- „Hormony rządzą”. Jedna z lepszych książek o tej tematyce, jakie przeczytałam. Napisana bardzo przystępnie i wyjaśniająca prostym językiem to, co mocno skomplikowane.
- „Tamarynd”. Od tej książki zaczęła się moja przygoda z twórczością pani Żanety Pawlik i z miejsca stałam się fanką opowiadanych przez nią historii. To taki powiew świeżości w literaturze kobiecej.
- „Tabletki na życie”. Kojąca, a przy tym nieprzesłodzona. Taka stawiająca do pionu i promująca zwykłość, normalność. Prawdziwa perełka w zalewie poradników o niczym.
- „Jemioła, klątwa i cholera”. Świetnie napisana, wciągająca i jednocześnie pozostawiająca niedosyt w oczekiwaniu na kolejną część tej znakomitej sagi.
- „Nareszcie żyję!… bez lęku, paniki i obaw”. Książka, która dużo zmieniła w mojej głowie. Lubię do niej wracać w chwilach kryzysu.
- „Najważniejsze to przeżyć”. Mało w tym roku czytałam powieści, ale ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Doskonale rozpisana, poruszająca i zapadająca w pamięć.
Myślałam, że będę mieć wielki problem z wyborem 10 najlepszych książek, a tymczasem ta lista dosłownie sama się stworzyła. Bardzo polecam te pozycje i ogromnie jestem ciekawa czy też tworzycie takie listy. Macie ulubione książki 2023 roku? Podzielcie się koniecznie swoimi typami w komentarzach.
A co z roślinami?
W tym roku stoczyłam kilka nierównych walk ze szkodnikami roślin. Miałam wyjątkowego pecha do internetowych zakupów, bo m.in. „dzięki” jednemu z nich po raz pierwszy zobaczyłam na żywo wełnowca. Moimi sprzymierzeńcami w walce z wciornastkami i przędziorkiem były drapieżne roztocza, ale też zmieniło się nieco moje podejście do domowych roślin. Nie walczę już bez sensu, bo czasem naprawdę szkoda kasy na ratowanie rośliny, którą można kupić w każdym markecie za kilkanaście złotych. Jeśli roślinny pacjent nie rokuje, to bez żalu z mojej strony wita się z koszem. Nie ma sentymentów. Przestałam liczyć kupione rośliny, a w tym roku było ich rekordowo mało, bo teraz moim priorytetem staje się ogród. Wiosną przeprowadziłam ostre cięcie i dzięki temu mam po kilka egzemplarzy ulubionych gatunków, więc jeśli widzę, że na którymś znowu żerują wciory to możecie się domyślić, jaki ma to finał. O wiele lepiej mi z takim właśnie podejściem.
Sezonowa zmienność
Ten rok dobitnie uświadomił mi, że Magda wiosenno-letnia i Magda jesienno-zimowa to dwie różne osoby. Wiosną i latem kocham wszelkie aktywności na świeżym powietrzu, w tym także czytanie książek, na które jakoś magicznie zawsze znajduję czas, mimo wielu zajęć, czuję, że rozkwitam, śmigam w zwiewnych sukienkach i mam głowę pełną pomysłów. Jesienią i zimą jestem człowiekiem-dresem, zarzucam na siebie byle co, robię ogromny zapas herbat, dzień bez rozgrzewającej zupy uważam za dzień stracony i niemal co wieczór oglądam seriale. Zaakceptowałam ten cykl, nie walczę z tym. Wraz z powrotem dłuższych, słonecznych dni samoczynnie nastąpi zmiana.
Balans
Nadchodzący rok 2024 z pewnością przyniesie trochę zmian. O jednych już wiem, o innych dopiero się dowiem. Faktem jest, że jedyną stałą jest właśnie zmiana. Nie martwię się na zapas, wierzę, że ze wszystkim sobie poradzę i mam nadzieję, że uda mi się małymi krokami realizować kolejne cele. Mottem tego nowego roku chcę uczynić słowo balans. Znalezienie tego balansu, umiejętne żonglowanie tym, co istotne i spychanie na dalszy plan tego, co może poczekać, wymaga sporo wysiłku. Przeczytałam gdzieś ostatnio bardzo mądre słowa, że „można mieć wszystko, ale nie wszystko na raz”. Całkowicie się z tym zgadzam. Nie da się dawać z siebie 100% w każdej dziedzinie życia. Najważniejsze to ustalić sobie priorytety, a potem szukać wspomnianego balansu pomiędzy życiem prywatnym, rodziną, pracą, samorozwojem i rozrywką. I znalezienia tego balansu życzę w 2024 Wam i sobie.