marzec 2020 podsumowanie
Lifestyle

Podsumowanie miesiąca – marzec 2020

To był dziwny miesiąc. Zaczęło się całkiem fajnie, choć już w okolicach moich urodzin przeczuwałam, że to jakaś cisza przed burzą. W marcu miałam załatwić kilka ważnych spraw, a tymczasem cała ta epidemia i kwarantanna, która z niej wynikła mocno pokrzyżowała mi plany. W tym miejscu pozdrawiam podobnych szczęściarzy jak ja, którzy od tygodni czekali na wizytę u okulisty i się nie doczekali.  A kiedy będą mieli szczęście dostąpić tego zaszczytu, nie wiadomo. Pozdrowienia również dla tych, którzy walczą z urzędniczą papierologią, której końca nie widać, a którym przez obecną sytuację wszelkie załatwienia jeszcze bardziej przeciągają się na bliżej nieokreśloną przyszłość.

moc drzew
Gdy ci smutno i źle do drzewa przytul się 🙂
PS: Sezon na chodzenie w bluzach męża uważam za oficjalnie otwarty.

Jest jeszcze wiele spraw, które w pierwszych dniach kwarantanny mocno mnie zdenerwowały, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie ma sensu wkurzać się na coś i przejmować sytuacjami, na które i tak nie mam wpływu. Szkoda zdrowia. Co ma być, to będzie i też się mocno o tym przekonałam w tym miesiącu. Bo wiem, że mimo tych niezrealizowanych planów, Boża Opatrzność nade mną czuwa. Te Najważniejsze Sprawy toczą się swoim rytmem i z każdym dniem zbliżają się coraz bardziej do szczęśliwego (w co ani przez chwilę nie wątpię) rozwiązania.

Dogoterapia

Jak już wspominałam w tym wpisie moje życie w kwarantannie prawie w ogóle się nie różni od tego, jakie zwykłam prowadzić na co dzień. Brakuje mi jednak chociaż od czasu do czasu wyjścia „do ludzi”. Ale nie chcę się nastawiać, że ta kwarantanna potrwa jeszcze dwa tygodnie, czy miesiąc, bo nie lubię rozczarowań. Jako introwertyczka całkiem nieźle znoszę to życie w zamknięciu.

wiosenny krajobraz
Zwróćcie uwagę na to magiczne światło

Spacer z psem raz dziennie to jasny punkt na mapie dnia i choć wcześniej z braku czasu bywało z tym różnie, to teraz Imbir jest niemal codziennie wyprowadzany na przynajmniej 20-minutowy spacerek. A tak w ogóle to głaskanie psa niesamowicie relaksuje. Trochę słońca, pies pod ręką, śpiewające ptaki gdzieś w pobliżu i od razu jakoś lżej na duszy. Pomaga jeszcze odcięcie od serwisów informacyjnych, czy to telewizyjnych, czy internetowych. Do tego jakaś lekka lektura, dużo roślinek wokół i jakoś da się przetrwać te trudne czasy.

Fikusy i pomidory

Jeszcze na początku miesiąca do mojej roślinnej kolekcji dołączyły dwa fikusy, o których marzyłam już od dłuższego czasu. I póki co zrobiłam sobie przerwę od kupowania roślin, bo wydaje mi się, że teraz nie są one artykułem pierwszej potrzeby, a kurierzy i tak mają co robić. Posiałam też pomidory – aż 7 gatunków, z czego 3 bardzo marnie zeszły i nie wiem czy będzie z nich choć po 2-3 krzaczki. Ale uwielbiam pomidory i wszystko co z nimi związane, więc już zacieram ręce na myśl o ich przesadzaniu i doglądaniu. A na myśl o zupie pomidorowej mam ślinotok. Od kiedy skończyły się pomidory z moich domowych zbiorów, ani razu nie ugotowałam pomidorowej. Taka robiona na koncentracie zupełnie przestała mi smakować.

Marcowe lektury

Od ponurych myśli uciekam w książkowy świat. W marcu przeczytałam cztery książki. Żadna z nich nie była kryminałem. Nie poznaję samej siebie. Nie mniej jednak trudno mi wysoko oceniać książki zaliczane do literatury kobiecej, bo chociaż czasem całkiem przyjemne, bazują mimo wszystko na dość utartych schematach i momentami są do bólu przewidywalne. Tak było choćby z powieściami Agaty Przybyłek „Bądź przy mnie zawsze” i „W promieniach szczęścia”. Ta pierwsza podobała mi się nieco bardziej, ale jednak była straszliwie schematyczna. Drugiej za to mocno brakowało wiarygodności. Zwłaszcza nie polubiłam męskiego bohatera, który w chamski sposób spławił swoją byłą dziewczynę, bo rzekomo nie chciał poważnego związku i nadmiernego zaangażowania, tymczasem zaraz po tym skoczył w nowy związek z kobietą, która samotnie wychowuje dziecko (w dodatku nie swoje). Oj był tu mocny zgrzyt. Zaczęłam też serię „Stacja Jagodno” Karoliny Wilczyńskiej i choć też niektóre rzeczy w tej historii mi przeszkadzają, to jednak trzeba autorce przyznać, że umie pisać i z chęcią przeczytam kolejne trzy tomy, które szczęśliwie udało mi się pożyczyć w bibliotece jeszcze zanim nasz kraj opanowała epidemia wirusa na literę k.

Kryzysowa kuchnia

Zgodnie ze wskazówkami zamieszczonymi w tym wpisie, postanowiłam ambitnie gotować tylko z tego, co raz w tygodniu mąż upoluje na zakupach. Akurat z tego mema śmialiśmy się obydwoje, więc to próbka naszego specyficznego poczucia humoru.

mem zakupy kwarantanna
Źródło-podpisane na zdjęciu

I po trzech tygodniach tego wyzwania powiem wam, że naprawdę nieźle mi idzie i gdybym tylko miała więcej czasu to bez wątpienia napisałabym książkę kucharską na czasy zarazy. Jak się dobrze pokombinuje to i zakupy raz na dwa tygodnie wystarczą. Czasami brakuje mi tylko świeżych owoców i warzyw. Uległam też wyraźnie widocznemu trendowi na samodzielny wypiek chleba i wyszedł mi nieskromnie mówiąc rewelacyjny, podobnie zresztą jak domowej roboty drożdżówki. A jeszcze tyle przepisów mam do przetestowania. Oby mi tej kwarantanny starczyło. He he.

Co dalej?

Mam nadzieję, że w kwietniu trochę powieje optymizmem. Zawsze lubiłam ten miesiąc, a od kilku lat darzę go jeszcze większym uwielbieniem, bo już niejednokrotnie przyniósł mi wiele dobrego. Mocno wierzę, że tak będzie i tym razem. Szkoda tylko, że Wielkanoc będzie w tym roku inna niż zwykle. Ale mocno wierzę, że to też jest po coś. Trzeba wyciągnąć wnioski z tej niespodziewanej lekcji, która spadła na nas wszystkich. Bo ten dotychczasowy pęd, któremu chcąc nie chcąc poddawaliśmy się na co dzień, miał destrukcyjny wpływ na wiele aspektów naszego życia. Teraz wszystko zwolniło i na nowo uczymy się ustalać życiowe priorytety i mozolnie budujemy nową hierarchię ważności.

snieg na szybie
Marzec.

A najpiękniejszy w tym wszystkim jest to, że wiosna nic sobie nie robi z tej całej epidemii. Skowronki śpiewają na całe gardło, forsycje kwitną, pojawiły się pierwsze motyle. I choć jeszcze czasem wiosna nas zaskoczy i znienacka sypnie śniegiem, to dni są coraz dłuższe i coraz cieplejsze. I to daje nadzieję, że może jeszcze parę tygodni i wszystko wróci do normy. W każdym razie bardzo bym chciała, żeby tak było.

Visited 1 times, 1 visit(s) today
0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Starsze
Nowsze Most Voted
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
0
Skomentujx