rok 2020 podsumowanie
Lifestyle

Czy 2020 rzeczywiście był taki zły?

Jak wiecie, staram się dostrzegać pozytywy w każdej sytuacji i codziennie praktykować wdzięczność za to, co mam. To nieustanna ciężka praca, bo umysł ludzki ma tendencję do tego, by bardziej zwracać uwagę na wszelkie niedostatki, zamiast cieszyć się tym, co jest. Nie wiem czy to kwestia pewnych cech charakterystycznych dla naszej narodowości (stereotyp Polaka-malkontenta), czy też mój nadzwyczajny talent do szukania dziury w całym. W każdym razie o wiele łatwiej przychodzi mi skupianie się na tym, co negatywne, złe, przykre, niż tryskanie optymizmem i przekonanie, że wszystko ułoży się po mojej myśli. Ciągle uczę się koncentrowania na tym, co dobre, ale są dni, że te stare przyzwyczajenia do narzekania nadal biorą górę. I tak też było niedawno, kiedy zaczęłam robić w myślach podsumowanie mijającego roku 2020.

źródło: reddit.com

Zewsząd bombardują mnie przecież informacje o epidemii koronawirusa, kolejnych ofiarach, tysiącach zakażonych, coraz to nowych ograniczeniach. Zaczynam myśleć ile bliskich osób odeszło w tym roku, z iloma ważnymi dla mnie osobami straciłam kontakt, jak wiele mam za sobą nieprzespanych nocy i jak dużo ich jeszcze przede mną, ilu planów nie udało mi się zrealizować, jak czasem trudno było znaleźć choćby 10 minut dla siebie w ciągu dnia, jak wiele nie zależy ode mnie, jaka niepewna jest przyszłość… Skupiając się na tych wszystkich negatywnych rzeczach, pomyślałam, że ten rok naprawdę był kiepski. I kiedy zaczęłam tymi moimi spostrzeżeniami dzielić się z mężem, natychmiast sprowadził mnie na ziemię. Bo tak naprawdę ten rok dla mnie, dla nas, wcale nie był taki zły. Był wręcz jednym z lepszych w naszym wspólnym życiu. Jak zaczął mi wymieniać, co udało nam się zrobić w tym niby pechowym 2020, to aż zaniemówiłam. Nawet ta nieszczęsna wiosenna narodowa kwarantanna była czasem, który długo będziemy wspominać i zdecydowanie będą to dobre wspomnienia.

Skąd wiec się wzięło moje przekonanie, że 2020 był beznadziejnym rokiem?

Ano przede wszystkim z tego, że taki przekaz na temat mijającego roku płynie z mediów. Wszyscy narzekają jaki to był ciężki i zły rok, a dla mnie tak naprawdę wcale taki nie był. Ok, może nie był lekki, bo było trochę nerwowych i trudnych momentów, ale to wszystko było po coś. Pięknych, szczęśliwych chwil było zdecydowanie więcej. To był w moim życiu rok przełomowy, bo przyniósł ze sobą wiele istotnych zmian. Pokazał, co tak naprawdę się liczy i… na kogo mogę liczyć. Myślę, że rok 2020 dobitnie pokazał też nam wszystkim, jakie wartości są w życiu najważniejsze. Dla mnie zdecydowanie są to miłość, rodzina i zdrowie. To moja definicja szczęścia. O sposobie na szczęście pisałam tez kiedyś tutaj.

Rok 2020 w liczbach

Przebiegniętych kilometrów: 0

Średnia dzienna liczba kroków: nieco ponad 7 tysięcy

12 nowych roślin (być może było więcej, ale nie przeżyły)

Około 40 przeczytanych książek (trudno mi oszacować dokładną liczbę, bo nie wszystkie zapisywałam)

Kilkadziesiąt przetestowanych nowych przepisów (nadal nie polubiłam się z tofu)

Dziesiątki nieprzespanych nocy

Milion uśmiechów

Noworoczne postanowienia? Tylko jedno

Już od kilku lat nie robię klasycznych noworocznych postanowień. Zapał do ich realizacji zazwyczaj mijał mi gdzieś w okolicach połowy lutego. A z perspektywy czasu wydają się one po prostu śmieszne. Wiem, że nagłe zrywy się u mnie nie sprawdzają. Kluczem do wszelkiego sukcesu jest systematyczność. Mówią, że dobry plan to połowa sukcesu, ale będąc w takim momencie życia, gdzie niewiele mogę zaplanować, muszę uczyć się elastyczności i dostosowywania swoich planów do, czasem bardzo zmiennych, warunków. Jedyna kwestia, na której chcę się skupić to praktykowanie wdzięczności. Polecam to wszystkim. W ciągu każdego dnia, nawet takiego najtrudniejszego, zdarzają się wspaniałe momenty – trzeba tylko umieć je dostrzec, zatrzymać w głowie na kilka sekund, by poczuć niewysłowioną wręcz wdzięczność. To zazwyczaj będą proste rzeczy – pyszne śniadanie, przygotowane przez bliską osobę, dobra wiadomość otrzymana od koleżanki, ostatnia para butów na promocji, akurat w twoim rozmiarze, możliwość urwania się z pracy pół godziny wcześniej, taksówka, którą udało ci się złapać, akurat kiedy bardzo ci się spieszyło, ciepłe ubranie, piękny zachód słońca, relaksująca kąpiel w wannie. Dostrzeganie takich drobiazgów i umiejętność ich docenienia dają nam prawdziwe poczucie szczęścia. I tego szczęścia, w pakiecie ze zdrowiem, życzę Wam w 2021 roku.

0 0 głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Starsze
Nowsze Most Voted
Feeedback
Zobacz wszystkie komentarze
Magdalena

Dokładnie mam takie same odczucia – dostrzegać to co dobre, a trudności – no cóż – tylko trudne rzeczy nas rozwijają – pisz Madziu dalej – bardzo lubię do Ciebie zaglądać 🙂

2
0
Skomentujx